Na wszelkie
sposoby próbowałam podsłuchać o czym rozmawiają, ale w końcu mi się nie udało. Widać
było, że to coś poważnego. Dużo gestykulowali. Może mowa o mojej misji? Te
wszystkie tajemnice zaczynały mnie martwić, a przede wszystkim denerwować Skoro
coś mnie dotyczy, nie powinni tego przede mną ukrywać. Jednocześnie byłam
świadoma, że tata, gdyby mógł, to by mi powiedział, a skoro tego nie robił, to
znaczy, że coś było na rzeczy. Mimo tych tłumaczeń moje uczucia nie uległy
zmianie, wręcz przeciwnie, przybrały na sile.
– Do
zobaczenia, córeczko. – Po dobrych dwudziestu minutach tata do mnie pomachał i
wyszedł z sali. Kiedy zniknął za wielkimi drzwiami, Matias do mnie podszedł.
Ponownie przybrał rozbawiony wyraz twarzy. Nawet jeśli ta rozmowa wywołała u
niego jakieś emocji, szybko je od siebie odepchnął. Jak zawsze.
– O czym
rozmawialiście? – spytałam ostrożnie. Byłam prawie pewna, że nie uzyskam
satysfakcjonującej odpowiedzi, ale też nie było żadnych przeciwwskazań, abym
darowała sobie to pytanie. Wolę podejmować ryzyko, niż później żałować, że
czegoś nie spróbowałam.
– Nie mogę
ci powiedzieć – oznajmił, stając ponownie dwa metry przede mną.
– No
proszę. Tylko trochę. Czy chodziło o tę ważną misję, którą mam dostać? – Nie
dawałam za wygraną.
– Wracajmy
do treningu – rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Czyli
trafiłam. Niestety, nie mogłam dalej ciągnąć tematu. Wolałam go nie wkurzać. Ćwiczyliśmy
jeszcze dwie godziny, po czym poszłam pod prysznic, bo byłam niesamowicie
zmęczona. Nie wiem, co oni za zadanie dla mnie szykują, ale jak mam mieć
codziennie takie treningi, to mogę nie dożyć momentu, w którym dowiem się, o co
chodzi. Stojąc pod strumieniem gorącej wody, stwierdziłam, że skoro informacje
nie chcą do mnie przyjść, to ja muszę dotrzeć do informacji. Na pewno jest
osoba w tym wielkim budynku, która będzie mogła powiedzieć mi coś więcej.
Wychodząc z łazienki, poczułam wibracje w kieszeni.
– Słucham –
burknęłam do telefonu. Zrobiłam to świadomie, bo wiedziałam, kto dzwonił.
– Przyjdź
do mnie do gabinetu. – W słuchawce usłyszałam głos taty.
– Przecież
dopiero się widzieliśmy. – Pozwoliłam sobie na przewrócenie oczami, skoro
ojciec i tak by tego nie zauważył. W innym przypadku od razu by mnie zbeształ.
– Więc
zobaczymy się znowu.
– Jasne.
Zaraz będę. – Dotknęłam przycisku „rozłącz” i schowałam komórkę z powrotem do
torby. Po drodze do biura zahaczyłam jeszcze o swój pokój, którego używałam,
gdy miałam zostać w Orionie na dłużej. Rzuciłam torbę na łóżko z baldachimem. Idealnie
ułożona, brązowa pościel w kolorowe sowy odrobinę się pogniotła. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Już dawno tutaj nie byłam. Nie było powodu, żebym
nocowała w oddziale. Ten pokój urządził mi tata. To była niespodzianka na moje
piętnaste urodziny. Miałam wtedy zacząć szkolenie, więc spędzałam tutaj całe
dnie. Dwie ściany były ciemnofioletowe, a pozostałe dwie szare. Przy łóżku
stała szafka nocna, na której znajdowały się niewielkie ramki. W jednej miałam
zdjęcie mamy, a w drugiej zdjęcie moje z przyjaciółmi. Sprawiały, że czułam się
tutaj bardziej jak w domu, niż w biurowcu. Miałam tu również własną łazienkę.
Znacznie mniejszą niż ta w mieszkaniu, ale wystarczająca.
Wychodząc,
uderzyłam kogoś drzwiami. Już chciałam zacząć przepraszać, ale zobaczyłam kto
został moją ofiarą. Moje kąciki ust uniosły się, tworząc kpiący uśmiech.
– Witaj,
Mary – powiedziałam to najbardziej jadowitym głosem, na jaki było mnie stać. –
Powiedziałabym, że mi przykro, ale nie lubię kłamać.
– Zbytek
łaski – odpowiedziała, patrząc na mnie z przymrużonymi oczami, po czym
zarzuciła swoimi długimi do pasa włosami i odeszła ode mnie jak najszybciej.
Jak ja tej żmii nie lubiłam. Uważała, że jest najlepsza z całej naszej grupy.
Zdecydowanie było wielu lepszych od niej. Typowa gwiazdeczka, zawsze musiała
być w centrum uwagi, a takie osoby irytują mnie najbardziej. Wciąż zdenerwowana
wpadłam do ojca. Nie kontrolując swojej siły, trochę za mocno trzasnęłam
drzwiami.
– Wszystko
w porządku? – Zdziwiony podniósł głowę znad dokumentów.
– Mary mnie
wkurzyła. – Rzuciłam się na fotel i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki
piersiowej. Wyglądałam jak pięcioletnia dziewczynka, której zabrano lizaka. Do
pełnego efektu brakowało mi tylko dwóch kucyków z różowymi kokardkami.
– Czym tym
razem? – Moje zachowanie zupełnie nie zrobiło wrażenia na ojcu, więc znów zajął
się papierami rozrzuconymi po całym biurku.
– Samym
byciem.
– Mam dla
ciebie małe zadanie. – Złożył podpis na dole strony, przyjrzał się jej jeszcze
sekundę, po czym zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
– Wezmę
wszystko byle jak najdalej od tej jędzy.
– Vanessa.
– Tata nie lubił jak używałam takich słów. Twierdził, że to nie przystoi
dziewczynie w moim wieku.
– Dobra,
przepraszam. – Chwilę zastanawiałam się jakiego eufemizmu użyć. Żadne słowo
lepiej nie opisywało tej dziewczyny. – Od tej mało inteligentnej istoty.
–
Dostaliśmy informację o Wybrańcu, który okradł jednego z bogaczy. Musisz go
złapać i do nas przyprowadzić. Resztą zajmę się ja.
– A mogę
kogoś zabrać ze sobą?
–
Potrzebujesz pomocy? – Spojrzał na mnie zdziwiony, jednocześnie unosząc brew.
– Nie,
towarzystwa.
– Jak
chcesz. Tu masz jego adres. Załatw to jak najszybciej.
Włożywszy
kartkę do tylnej kieszeni spodni, opuściłam pomieszczenie. Od razu skierowałam
się do świetlicy, gdzie miałam nadzieję znaleźć moją partnerkę. Niestety, sala
była pusta. Wzdychając, ruszyłam w dalsze poszukiwania. W Orionie było masę
korytarzy i pomieszczeń. Dzielił się na dwie części. Góra była zarezerwowana na
pokoje dla uczniów, czyli przyszłych pracowników oddziału. Przeważnie były to
dzieci już obecnie działających ludzi. Taki rodzinny biznes. Kiedy dotarłam pod
drzwi pokoju dziewczyny, wtargnęłam tam bez pukania. Od razu uderzył mnie
zapach wanilii. Noemi uwielbiała używać masy świeczek i kadzidełek. Podobno ją
to uspokajało. Mnie jedynie dusiło.
– A co jakbym
była naga? – Udała oburzenie. Dla lepszego efektu przyłożyła dłoń do klatki
piersiowej. Była ubrana w jasnoróżowy dres. Kolejna rzecz, która nas różni. Ja
nigdy nie złożyłabym czegoś tak jaskrawego.
– To
mogłabyś się zrobić niewidzialna. Mam cię uczyć korzystania z twojej mocy? – Dziewczyna
chwilę rozmyślała nad tą opcją i przyznała mi rację.
– A więc
dlaczego zakłócasz mój spokój? – spytała i włożyła kolejną złożoną bluzkę do
wielkiej dwudrzwiowej szafy z lustrem na jednym ze skrzydeł.
– Idziesz ze
mną w teren – oznajmiłam, a następnie usiadłam na brzegu jej łóżka.
– Ale ja
dopiero wróciłam. – Jej słowa poprzedził przeciągły jęk.
– Noemi,
nie zostawiaj mnie samej. – Aby polepszyć efekt zrobiłam maślane oczka. To
zawsze działało. – Muszę zgarnąć jakiegoś gościa.
– Dobra,
idę. Może będzie przystojny.
Słysząc jej
odpowiedź, od razu wybuchłam śmiechem. Czy ja mówiłam, że ona jest rozważna?
Cofam to. Dziewczyna ruszyła pośpiesznie do drzwi, porywając po drodze kurtkę z
wieszaka. Na miejsce dojechałyśmy moim samochodem. W takich momentach
żałowałam, że nie miałam mocy teleportacji. Zamiast tego musiałam wozić tego
skazańca swoim cudownym autkiem.
– Idź
sprawdzić czy jest w ogóle w domu – zwróciłam się do przyjaciółki, która po
teatralnym westchnięciu wysiadła z pojazdu. Zanim zrobiła się niewidzialna,
zobaczyłam jak zaczęła wspinać się na jeden z bloków. Na szczęście chłopak
mieszkał na drugim piętrze. Z nudów zaczęłam stukać w kierownicę i śpiewać
piosenkę, która leciała w radiu. Kiedy kończyłam solówkę na niewidzialnej
gitarze, otworzyły się drzwi mojego czarnego mercedesa i koło mnie znów
pojawiła się Noemi. Uśmiechała się od ucha do ucha.
– Siedzi w
środku. Jest sam – oznajmiła, po czym wzięła ze schowka lusterko i zaczęła
poprawiać sobie włosy. Jeszcze brakowało, żeby wyciągnęła błyszczyk.
– I co,
spełnił twoje oczekiwania? – spytałam, przyglądając się dziewczynie z wyraźnym
rozbawieniem.
– Jeszcze
jak. – W jej głosie słychać było podekscytowanie. Jeśli chodziło o chłopców,
Noemi czasami całkowicie traciła głowę. Bardzo łatwo wpadała w zauroczenia,
przez co później musiałam ją pocieszać. Przeważnie kończyłyśmy u mnie w domu,
oglądając kiepskie komedie i jedząc pizzę.
– No to
ruszamy.
Zabezpieczyłam
auto i skierowałyśmy się w stronę klatki. Kiedy byłyśmy już pod drzwiami,
kulturalnie zapukałam. Drzwi otworzył nam wysoki blondyn z włosami w nieładzie.
Na oko był o dwa lata starszy od nas i zdecydowanie spełniał nasze oczekiwania.
Na chwilę mnie zamroczyło, ale szybko doprowadziłam się do porządku.
– Jestem
zmuszona cię zatrzymać pod zarzutem używania mocy niezgodnie z prawem.
Gdy ja
mówiłam podstawową regułkę, chłopak zrobił kpiącą minę i już szykował się do
ucieczki, ale Noemi była szybsza, pojawiając się za nim.
– Nie
utrudniaj – rzuciła, po czym wzięła jego ręce do tyłu, a następnie związała je
specjalnym polem siłowym tak, aby nie mógł się uwolnić.
– Gdzie
masz klucze? – spytałam. – Nie chcesz chyba, żeby ktoś cię okradł podczas
twojej raczej długiej nieobecności.
– W lewej
kieszeni. – Skinął na dół spodni z zadziornym uśmieszkiem.
– No trudno.
Jednak stracisz parę rzeczy – powiedziałam obojętnym tonem.
– Ale jest
jeszcze jeden komplet – dodał, widząc, że zaczynam iść w stronę schodów. – Wisi w rogu.
Z racji
tego, że Noemi była już w środku, sięgnęła pęk kluczy i zamknęła drzwi za naszą
trójką. Kiedy pędziliśmy przez ulice, w samochodzie panowała zupełna cisza.
– Jak macie
na imię? – Nagle blondyn wychylił się do przodu, zerkając raz na mnie raz na
Noemi.
– Siedź
grzecznie z tyłu. – Dziewczyna wypchnęła chłopaka z powrotem na siedzenie.
– Jestem
pewien, że wy chcecie znać moje. – Zaczynała mnie irytować jego pewność siebie.
Może i był przystojny, ale nie daje mu to prawa do wywyższania się. Takie
zjawisko nazywałam syndromem pięknisia. Oliver też miał z tym do czynienia. Wymieniłyśmy
z przyjaciółką porozumiewawcze spojrzenia. Sięgnęłam ręką do kieszeni i
wyciągnęłam kartkę.
– Nazywasz
się Nicolas Stark. – Zgniotłam papier i rzuciłam do tyłu prosto na blondyna. –
Już zaspokoiłam swoją ciekawość, Iron manie.
Do końca
drogi więcej się nie odezwał, a ja mogłam cieszyć się swoim małym zwycięstwem.
Odprowadziłyśmy osobiście Nicolasa do celi i z kpiącymi uśmieszkami
pomachałyśmy mu na dowidzenia. Kiedy zdałyśmy szybki raport z przebiegu akcji,
w końcu miałyśmy wolne. Postanowiłyśmy więc udać się na kolację. Po drodze
wstąpiłyśmy jeszcze do pokoju Olivera. Chłopak właśnie skupiał się na składaniu
jakiegoś nowego ustrojstwa. Korzystając z okazji, podeszłyśmy do niego najciszej
jak potrafiłyśmy. Gdy stałam już przy samym blondynie, zakryłam mu oczy.
– Chodzicie
jak słonie. Nie dało się was nie słyszeć – stwierdził. Wciąż pochylał się nad
urządzeniem, co chwilę poprawiając okulary zsuwające się mu z nosa. W
odpowiedzi dotknęłam palcem jego dłoni i lekko poraziłam go prądem.
– Pogięło
cię?! – krzyknął, trzymając się za rękę.
– Idziemy
coś zjeść. Potowarzyszysz nam?
– Okej,
tylko mnie nie zabijaj. – Wstał od biurka, unosząc dłonie przed siebie.
Rozbawieni
ruszyliśmy na stołówkę. Jedzenie jak zawsze było pyszne. Mój tata miał fioła na
punkcie odpowiedniego odżywiania. Uważał, że dobra dieta to połowa sukcesu. Nie
miałam pojęcia jak wysunął takie wnioski, ale póki jedzenie było dobre, nie
zgłaszałam sprzeciwu. Wracając z jadalni, usłyszałam podniesione głosy
dobiegające z gabinetu ojca. Ciekawość wzięła górę, więc zatrzymałam się i
dokładniej przysłuchałam.
– To zbyt
niebezpieczne! – Po głosie rozpoznałam, że to Matias.
– Da sobie
radę. Nie ma bardziej odpowiedniej osoby – przekonywał go do czegoś tata.
Zdziwiło mnie to, że się kłócą. Rzadko im się to zdarzało.
– Przecież ją rozpoznają! –
Matias nie dawał za wygraną.
– O jej istnieniu wiedzą tylko
pracownicy Orionu. – Głos mojego taty znów przybrał spokojny ton.
– Tylko
albo aż.
Nagle ucichli.
– Wejdź,
Vanesso. Wiem, że tam jesteś. – Zaskoczona podskoczyłam, gdy usłyszałam nagle
swoje imię. Cholerne wyostrzone zmysły. Nawet go podsłuchiwać nie można. Powoli
uchyliłam drzwi, a zaraz po tym przywołałam na twarz przepraszający uśmiech.
– To było
przez przypadek. Po prostu szłam i…
– Nie
musisz się tłumaczyć. To nawet dobrze się składa – przerwał mi tata. Naprawdę
nie lubiłam, kiedy ludzie to robili, ale pozostawiłam tę uwagę dla siebie.
– Naprawdę?
– Siadaj. –
Wykonałam polecenie – W końcu mogę ci powiedzieć, co to za ważne zadanie cię
czeka.
Poprawiłam
się na fotelu i spojrzałam na swojego trenera, który wyglądał na
niezadowolonego z całej tej sytuacji. Moje serce lekko przyśpieszyło z
podekscytowania. Już za chwilę miałam się dowiedzieć, co takiego czeka mnie w
najbliższym czasie. Miałam po dziurki w nosie tego planowania i kombinowania za
moimi plecami.
– Słucham.
– Jak wiesz,
jest w naszym mieście drugi oddział, który istnieje bezprawnie, ale nikt nie
jest w stanie go odnaleźć. Wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nie widział. Od
mojego informatora dowiedziałem się, że ten właśnie oddział planuje
zaatakowanie nas.
Całkiem fajny rozdział, całkiem dużo się wydarzyło, Jednak niepokoi mnie to, że Nicolas tak łatwo dał się złapać xd
OdpowiedzUsuńW końcu to tylko dwie dziewczyny, a skoro "spełniał ich oczekiwania" bez wątpienia musiał być silny ;) Chociaż w sumie to nie wiem w jakich one gustują xd
Ale to było dla mnie takie dziwne, że zrobił co chciały bez większego problemu. Hm, a może to było zaplanowane? Mam nadzieję, że szybko się dowiem, więc idę czytać kolejny rozdział. ^_^
No to tak. Przeczytałam ten rozdział, ale nadal nie wiem kim jest szanowny Nicolas. Wydaje mi się że jest typem łobuza oraz kobieciarza. Jakieś takie wrażenie miałam. Jak mówiłam liczby powinno pisać się słownie. Brakuje mi opisów przy dialogach. Zwłaszcza opisów uczuć, i wszystkiego. Co to znaczy ,,Zbytek łaski''? Może chodziło o ,,łaski bez'' albo coś w tym stylu? Zbytek łaski dziwnie brzmi. Obie panny powiatowe aresztowały bandytę pod zarzutem używania mocy niezgodnie z prawem? To jak oni mają używać tej mocy i co zrobił ten biedny chłopaczyna, że musiały go zatrzymać? Ahh... Córeczka tatusia. nawet nie martwię się jej rzekomą misją, bo wiadomo jak jej tatuś to taka szycha (nienawidzę tego słowa) to ją ze wszystkiego wyciągnie. Czyżby Vanessa właśnie ujawniła swoją moc? A to nie jest przypadkiem niezgodne z prawem? Oprócz dziwacznych umiejętności, takich jak rażenie prądem. oni mają też wyostrzony słuch? Łaaał :D No Cóż. Cuś czuję że będzie się dużo działo. Pojawił się wrogi rozdział, który jak to zwykle bywa jest znacznie lepiej zorganizowany i ma lepiej wyszkolonych ludzi. Będzie zabawa, będzie się działo! W wolnej chwili zapraszam do siebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAlice Spencer
Co ten Nicolas?! Tak szybko dał się pojmać? To było troszkę niewiarygodne, no ale mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńRozdział właściwie krótki - o wiele krótszy od poprzedniego - ale przynajmniej wiemy, o co chodzi z zadaniem Vanessy! Dostanie rolę jakiegoś szpiega, czy co? Poza tym ojciec musi bardzo ufać córce, posyłając ją na takie coś. Mój to by się chyba zbyt bał...
Chcę się dowiedzieć coś więcej, więc biorę się za kolejny rozdział :) I liczę, że Nicolas to nie był tylko epizod. :D
Pozdrawiam,
Julss
Od kiedy spytanie o imię to wywyższanie się? Vanessa wypada blado: arogancka, niemiła, niestety wywyższająca się - raczej nie taki był zamysł. Rozumiem, że opowiadasz jakąś historię, jednak... czy jesteś pewna, że robisz to dobrze?
OdpowiedzUsuń