Na
kilkanaście sekund w gabinecie mojego ojca zapanowała całkowita cisza. Mężczyzna
patrzył na mnie swoimi jasnozielonymi oczami, które teraz przybrały wielkość
złotówki. Raczej nie tak okazywał mi to, że był ze mnie dumny.
– Jak to
możliwe? – wydukał.
Zaczęłam
opowiadać cały mój plan dostania się do biura Hansona, nieoczekiwane
znalezienie korytarza i w końcu dostanie się do Horologium, nie ominęłam przy
tym żadnego szczegółu. Teraz wszystko było istotne. Tata słuchał w skupieniu
moich słów, przetwarzając każde z nich. W międzyczasie z jego twarzy zniknęło
niedowierzanie zastąpione chwilowym zdenerwowaniem, a następnie zamyśleniem. Intensywnie
coś analizował, kiedy skończyłam już mówić i ponownie zapadła cisza. Szczerze
mówiąc, oczekiwałam wybuchu radości, chociaż małego. W końcu nie złapałam
kolejnego Obdarowanego napadającego na bank dzięki swoim zdolnością, tylko
znalazłam nasz wrogi oddział, który chciał napaść na nasz. Czy tylko ja jeszcze
o tym pamiętam? Zaczynało mnie frustrować zachowanie ojca.
–
Skomentujesz to jakoś? – zapytałam z lekkim oburzeniem w głosie. Mężczyzna podniósł
szybko głowę, wyrwany z głębokiego zamyślenia. Przez chwilę odniosłam wrażenie,
że jest tu ze mną jedynie ciałem.
– Jestem z
ciebie naprawdę dumny, córeczko – stwierdził głosem wypranym z emocji i dodał: –
Świetnie sobie poradziłaś.
Szkoda, że
te słowa wypowiedziały jedynie usta. Teraz były to nic nieznaczące wyrazy
wypowiedziane dla mojej satysfakcji, której nie poczułam.
– Czy mogę
teraz wrócić do Orionu?
– Niestety
nie.
– Ale skoro
wiemy już, gdzie jest Horologium, nie potrzeba nam więcej informacji. – Zmarszczyłam
brwi, okazując niezrozumienie. Wpatrywałam się w ojca, czekając, że jednak
zmieni zdanie. Nic takiego się nie stało.
– Nie
możesz tak nagle zniknąć, to będzie zbyt podejrzane. – Ułożył dłonie w tak
zwaną wieżyczkę, ani na sekundę nie odwracając ode mnie wzroku. Wcale nie
byłoby to zbyt podejrzane, wymyślił tę wymówkę na odczepnego. Zorientowałam się
nagle, że już dawno nie okazał mi tyle zainteresowania podczas rozmowy w tym gabinecie.
Przeważnie wpatrywał się w dokumenty i tylko czasami na mnie spojrzał. Najczęściej,
kiedy był zły. Nie mogę jednak powiedzieć, że mi to przeszkadzało. Miał świetnie
wyćwiczoną podzielność uwagi.
– Zostało
mi już tylko kilka dni. Bez różnicy czy odejdę teraz, czy później.
– Nie
podważaj, proszę, moich rozkazów, Vanesso. – Jego spojrzenie momentalnie
nabrało ostrości, oznajmiając mi, że nic nie wskóram. Przygryzłam dolną wargę,
czując się całkowicie bezsilna. Nie miałam najmniejszej ochoty, spędzać jeszcze
kilku dni w tym domu. Dodatkowo muszę przeżyć dzisiejszą imprezę.
– Dobrze,
tato. – Westchnąwszy wstałam ociężale z fotela i skierowałam się do drzwi. Łapiąc
klamkę, dodałam: – Do zobaczenia.
Starałam
się jak najszybciej przedostać do swojego samochodu. Nie chciałam spotkać teraz
swoich przyjaciół, mogli mieć do mnie pretensje, że będąc w Orionie, nawet się
z nimi nie przywitałam. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo za nimi
tęskniłam. Przygnębiło mnie to jeszcze bardziej. Nie mogłam do nich zadzwonić,
bo mogę być podsłuchiwana, o spotkaniu również musiałam zapomnieć, gdyż tata zabronił
mi opuszczać posiadłość Hansonów. Ta całą sytuacja zaczęła mi naprawdę ciążyć.
Zostawiwszy
auto pod domem, ruszyłam taksówką do sklepu. Zakupy zajęły mi sporo czasu, a
produkty prawie że wysypywały się z wózka. To była bardzo długa lista. Wszystko
zmieściło się w trzech wielkich torbach, a pakowanie zajęło mi naprawdę dużo
czasu, przez co zdenerwowałam resztę klientów. Niektórzy swoje
zniecierpliwienie okazywali zbyt głośno. Miałam już po dziurki w nosie
dzisiejszego dnia, a to dopiero początek. Na szczęście opanowałam nerwy. Gdyby
nie to, wysoki mężczyzna przed czterdziestką stojący za mną w kolejce, leżałby
na podłodze, zwijając się z bólu, bo przypadkiem zostałby poparzony prądem.
Wychodząc
już ze sklepu, nagle przede mną pojawił się Nathaniel. Zaskoczona o mało nie
wypuściłam z rąk zakupów. Zupełnie się go tutaj nie spodziewałam. Co on
właściwie tutaj robił? Chłopak stał jak zawsze z dłońmi w kieszeni i posyłał w
moją stronę przyjazny uśmiech, który docierał aż do czekoladowych oczu. Nie
mogłam go nie odwzajemnić, jednak w moim przypadku było to jedynie wygięcie
ust.
– Może ci
pomóc? – spytał Nathaniel, przerywając trwającą ciszę.
– Byłabym
ci bardzo wdzięczna. – Oddałam brunetowi dwie torby, a następnie ruszyłam w
stronę auta Samanty. – Zaczynam podejrzewać, że jesteś moim aniołem stróżem.
W
odpowiedzi chłopak zaśmiał się przeciągle, kręcąc głową. Był naprawdę przystojny.
Nie byłam w stanie zrozumieć jakim cudem tak pozytywna osoba, zarażająca
uśmiechem wszystkich wkoło, może zadawać się z kimś takim jak Aiden. Byli
zupełnymi przeciwieństwami i może w tym rzecz? W tym wypadku chyba zadziałała
zasada „przeciwieństwa się przyciągają”.
– Byłem
akurat w okolicy i zobaczyłem samochód Samanty, a skoro ona jest w domu, to na
zakupach musiałaś być ty – wytłumaczył.
– Długo tak
stałeś? – spytałam momentalnie zaniepokojona. Miałam nadzieję, że pojawił się
tu, kiedy ja byłam już w sklepie.
– Nie,
dosłownie chwilę. – Wzruszył ramionami, poszerzając uśmiech.
Kiedy
dotarliśmy już do auta, które nie mam pojęcia, dlaczego tak daleko zaparkowałam,
otworzyłam bagażnik i włożyłam do niego swoją torbę. Nathaniel zrobił to samo.
Po chwili siedzieliśmy już w środku, a ja zapaliłam silnik.
– Podwieźć
cię gdzieś, czy jedziesz do Aidena? – spytałam, wyjeżdżając z parkingu. Na sekundę
spojrzałam na chłopaka, gdy byliśmy już na prostej drodze.
– Byłem już
dzisiaj u niego, ale w sumie mogę pojechać znowu. Pomogę mu w przygotowaniach.
W
odpowiedzi jedynie kiwnęłam głową i lekko przyśpieszyłam, wiedząc już gdzie
jechać. Starałam się przez cały czas rozmawiać z chłopakiem. Chciałam go lepiej
poznać, no i wypytałam go trochę o tę imprezę. Dowiedziałam się, że nie ma być
ona zbyt duża, w co wątpiłam, patrząc na zakupy, które właśnie zrobiłam. Zastanawiałam
się nad okazją, z której Aiden w ogóle wyprawia przyjęcie, jednak taka nie
istniała. Poza tym, że pan Hanson wyjechał i jego syn przez ten czas „rządził”
domem, nie było żadnego ważniejszego powodu. Mogłam się tego spodziewać.
– Wszyscy
goście będę Obdarowanymi, tak jak my – oznajmił Nathaniel, a ja momentalnie
znieruchomiałam.
– Aiden ci
powiedział, że jestem Obdarowaną? – spytałam ostrożnie.
– To było
logiczne. Pan Hanson nie zatrudnia ludzi. – Wzruszył ramionami i zaczął stukać
palcami o kolana w rytm piosenki, która leciała w radiu.
– To
znaczy, że Samanta też ma dar?
–
Dokładnie.
Byłam tak
zaskoczona tym, czego się właśnie dowiedziałam, że nie wypowiedziałam już
żadnego słowa, aż do końca drogi. W sumie nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo
zdziwił mnie fakt, iż Nathaniel wie, że nie jestem człowiekiem. Do przewidzenia
było to, że Aiden go o tym poinformuje. Po chwili stwierdziłam również, że
zatrudnianie jedynie Obdarowanych jest po prostu dużym ułatwieniem. W taki sposób
nie ma ryzyka, że ludzie dowiedzą się o naszym istnieniu. Automatycznie się
uspokoiłam.
Kiedy dojechaliśmy
już na miejsce, chłopak pomógł mi zanieść zakupy do kuchni, po czym zniknął
gdzieś w poszukiwaniu przyjaciela. Samanta krzątała się przez cały czas po
pomieszczeniu, szykując różnorodne przekąski. W międzyczasie ja rozpakowałam
torby.
Po
dziesięciu minutach ruszyłam do swojego pokoju. Idąc po schodach, spojrzałam na
zegarek znajdujący się na mojej dłoni. Był srebrny, a wkoło tarczy błyszczało
się mnóstwo małych diamentów. Dostałam go od taty na osiemnaste urodziny,
dodatkowo jeszcze moje ukochane autko, ale ten drobny upominek był ważniejszy. Kiedyś
należał do mojej mamy, nigdy się z nim nie rozstawała. Strasznie się
ucieszyłam, gdy tata mi go dał. To tak jakbym miała zawsze cząstkę niej przy
sobie. Zegarek wskazywał godzinę jedenastą. Zanim zabiorę się za sprzątanie, muszę
na chwilę zniknąć i w spokoju pomyśleć.
Otworzyłam
drzwi sypialni, szybko je za sobą zamykając. Kierując się w stronę łóżka, przyłożyłam
obie dłonie do twarzy i przetarłam oczy, a następnie rozmasowałam skronie. Kiedy
stałam już z boku łóżka, rzuciłam się do tyłu. Takim sposobem leżałam w
poprzek, głową do okna. Czując, że po moich bokach ugina się materac,
rozchyliłam oczy i przerażona krzyknęłam, jednocześnie się podnosząc, przez co
uderzyłam swoim czołem prosto w czoło Aidena, który nade mną zawisnął. Z
powrotem się położyłam, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Zaczęłam masować
obolałe miejsce. Za sobą słyszałam wiązankę przekleństw lecącą z ust chłopaka.
– Co ty tu,
do cholery, robisz?! – krzyknęłam, kiedy się podniosłam i odwróciłam w jego
stronę.
– Czekam na ciebie – oznajmił ze
stoickim spokojem.
– Jakim
cudem cię nie usłyszałam? – zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie, że go w
ogóle nie zauważyłam przy wchodzeniu do pokoju.
– Mam swoje
sposoby. – Na jego twarzy od razu pojawił się zadziorny uśmiech.
Zaczęłam
głęboko oddychać, żeby opanować nerwy. Miałam przy tym zamknięte oczy. Kiedy
już nad sobą zapanowałam, spojrzałam z powrotem na Aidena. Jak zawsze był
ubrany na czarno. W tej kwestii byliśmy do siebie podobni. Jedynie na bluzie
widniał biały napis. Włosy i oczy miał tak samo ciemne. To wszystko idealnie kontrastowało
z bladą cerą. Gdy zobaczyłam go pierwszy raz, stwierdziłam, że był bardzo
przystojny, a było to cztery lata temu. Od tamtego czasu moje zdanie się nie
zmieniło, a nawet wręcz przeciwnie. Jego rysy twarzy stały się bardziej
wyraziste, a spojrzeniem przenikał na wskroś. Jednak wygląd to nie wszystko.
Stosunek Aidena do mnie, całkowicie przyćmił moje początkowe zauroczenie.
– Po co? – Zadałam pytanie, które
pierwsze przyszło mi na myśl.
–
Przejrzałem twoją szafę i…
– Co
zrobiłeś?! – przerwałam mu, ponownie krzycząc.
– Nie masz
ani jednej sukienki – stwierdził, zupełnie ignorując moje oburzenie. – Jedź na
zakupy.
Usłyszawszy
słowa Aidena, wybuchłam śmiechem. On naprawdę myślał, że zatańczę, jak mi
zagra. Niedoczekanie. Nienawidzę sukienek i na pewno nie zrobię wyjątku, bo on
tak chce. Chyba nie sądził, że miałam zamiar pojawić się na tej imprezie w
dresie, ale kiecka też nie wchodzi w grę. Jest dla mnie zbyt… niepraktyczna.
– Muszę
posprzątać. Ja tu pracuję, jakbyś zapomniał.
– Daję ci
wolne.
– Czyli mogę
wyjść i wrócić wieczorem? – Skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej i zmrużyłam
lekko oczy, nie odwracając wzroku od Aidena. W odpowiedzi kiwnął głową. Po
chwili ruszył w stronę drzwi. Na odchodnym dodał:
– Kiedy
następnym razem się zobaczymy, masz być w sukience.
Prychnęłam.
Już dawno nikt mnie tak nie rozbawił. Jednak nie to było teraz ważne. Oczywiście
skorzystam z wolnego, jednak trochę inaczej niż to sobie Hanson junior
zażyczył. Złapałam torebkę, którą wcześniej rzuciłam na łóżko i wyciągnęłam
telefon. Dwadzieścia minut później siedziałam w taksówce, jadąc w stronę
centrum handlowego, gdzie umówiłam się z Noemi. Oliver, niestety, był zajęty,
więc nie mógł do nas dołączyć, ale i tak byłam szczęśliwa, że zobaczę w końcu
chociaż jedno z nich.
Gdy
znalazłam się już na miejscu, od razu ruszyłam z szerokim uśmiechem do naszej
ulubionej kawiarni. Podawali tam przepyszne tiramisu, a do tego zawsze
zamawiałyśmy cappuccino z bitą śmietaną. Nic tak nie poprawia humoru jak
porządna ilość kalorii. Kawiarnia była dwupoziomowa, więc weszłam po metalowych
schodach na górę i usiadłam przy jednym ze stolików, najbardziej oddalonym od wszystkich.
Ceniłyśmy sobie prywatność, szczególnie, kiedy miałyśmy rozmawiać o Orionie. Czekając
na przyjaciółkę, rozglądałam się po pomieszczeniu. Ściany były ciemno czerwone
i wisiały na nich kwiaty w drewnianych doniczkach. Na każdym, tak samo jak
schody, metalowym stoliku stał mały świecznik z zapachową świeczką. Kolejnym źródłem
światła były stojące w kątach lampy, ale nie były one zbyt mocne, więc panował
półmrok. Dawało to niesamowity klimat. Tu na górze nie było dużo ludzi, z czego
się bardzo cieszyłam. Nigdy nie czułam się zbyt pewnie w ich towarzystwie, co
bawiło moich przyjaciół. Przecież jak Obdarowana mogła bać się człowieka? Tyle
że to nie do końca był strach. Nie potrafiłam wytłumaczyć tego uczucia. Inni w
moim otoczeniu czuli się lepsi przez to, że mają dar, a ja wręcz przeciwnie. Czasami
miałam wrażenie, że coś przez to tracimy.
Z
zamyślenia wyrwała mnie Noemi, podchodząc do mnie od tyłu i zakrywając mi oczy,
a następnie całując w policzek. Po kilku minutach pojawiła się przy nas
kelnerka. Spytała jedynie czy zamawiamy to, co zawsze, a gdy usłyszała
potwierdzenie, posłała nam firmowy uśmiech i odeszła. Kiedy tylko zaczęłam
rozmawiać z przyjaciółką, mój humor momentalnie się poprawił.
– Opowiadaj
jak tam ci idzie – zaczęła Noemi, gdy dostałyśmy już swoje zamówienie.
– Nie
uwierzysz do czyjego domu trafiłam. Pamiętasz Aidena?
– No nie
gadaj? On należy do tego drugiego oddziału? – spytała cicho piskliwym głosem,
zupełnie zdziwiona.
– Jest
synem zarządcy.
– Ale
numer. Dalej jest taki wredny?
– Teraz
jest nawet gorzej – oznajmiłam z grymasem na twarzy, po czym zaczęłam opowiadać
wszystkie wybryki Aidena i to jak wpadłam w pierwszy dzień do gabinetu ojca, a
on zbagatelizował sprawę.
Dziewczyna
słuchała wszystkiego z szeroko otwartymi oczami. Była tak przejęta, że wciąż
trzymała widelec z kawałkiem ciasta w połowie drogi do ust. Tak samo jak ja nie
była w stanie uwierzyć, że ojciec potraktował mnie w taki sposób. Wcześniej się
tak nie zachowywał. Zawsze stawiał bezpieczeństwo swoich pracowników, a szczególnie
moje, na pierwszym miejscu. Chyba wizja wojny między dwoma oddziałami zbyt go
zestresowała i przestał racjonalnie myśleć. Nie powinien do tego dopuścić, ale
co się stało, to się nie odstanie.
– Mam
wrażenie, że Aiden jest dla ciebie taki nie bez powodu, bo w końcu od tak nie
robiłby tych wszystkich rzeczy. Musi mieć jakiś motyw – stwierdziła Noemi,
zaraz po tym, gdy zjadła w końcu kawałek ciasta.
– Myślałam
już o tym wiele razy i nadal nie znalazłam żadnego powodu. – Westchnęłam i
zatopiłam łyżeczkę w bitej śmietanie, a następnie włożyłam ją do ust. Po chwili
znów znalazła się w kubku. Zaczęłam kręcić sztućcem, znów rozmyślając nad tą
sprawą z Aidenem.
– Może on
jednak wie, kim jesteś – powiedziała dziewczyna zamyślonym głosem. – Przecież to
jest bardzo możliwe.
– No tak,
ale tata zarzeka się, że oni nie wiedzą, że ma córkę.
– I ty mu
wierzysz – bardziej stwierdziła niż spytała.
Zanim
skończyłyśmy jeść, Noemi jeszcze opowiedziała mi co działo się w oddziale pod
moją nieobecność. Właściwie nie stało się nic niezwykłego. Oliver znów poderwał
jakąś dziewczynę. Stwierdziłyśmy, że za około tydzień się znudzi i znów będzie
o jedno złamane serce więcej. Już wiele razy próbowałyśmy przemówić do rozsądku
przyjacielowi, ale on nie widział w tym nic złego. Po prostu stwierdzał, że to
jednak nie to, więc musiał zerwać, a to, że później jego wybranka płakała po
kątach, to już nie było istotne.
Korzystając
z tego, że byłyśmy w centrum handlowym, poszłyśmy na zakupy. Obeszłyśmy
wszystkie sklepy w poszukiwaniu… właściwie to niczego konkretnego. Oczywiście
nie kupiłam żadnej sukienki. Mój stosunek do nich się nigdy nie zmieni. Jedynym
wyjątkiem będzie mój ewentualny ślub. Wtedy nie będę miała wyjścia. Znalazłam
za to śliczną, czarną bluzkę. Była ozdobiona koronką i zakończona dekoltem w
kształcie serca, a od talii w dół miała falbankę. Pasowała idealnie do
obcisłych, skórzanych spodni, które miałam zamiar założyć. Dokupiłam do tego
jeszcze piętnastocentymetrowe szpilki, obowiązkowo w kolorze czerni i mój strój
był gotowy.
W domu z
powrotem byłam o szesnastej. Przyjęcie miało zacząć się za dwie godziny. Z
racji tego, że nie miałam co ze sobą zrobić, poszłam do kuchni. Podczas
pomagania Samancie, przez cały czas zastanawiałam się, jaki dar może ona mieć i
dlaczego wcześniej nic nie zauważyłam. Przecież spędzam z nią bardzo dużo
czasu.
Pół godziny
przed rozpoczęciem imprezy, poszłam się przebrać. Wzięłam prysznic i umyłam
włosy, a następnie ułożyłam je w lekki fale. Później zajęłam się makijażem.
Pociągnęłam oczy eyelinerem i czarnym cieniem, a na usta jedynie nałożyłam
trochę błyszczyku. Nie lubiłam ich zbytnio podkreślać, tak samo nie lubiłam tego
u innych dziewczyn. Nigdy nie rozumiałam jak można używać krwistoczerwonej
szminki, ale cóż, co kto woli. Moje przygotowania potrwały znacznie dłużej niż
to założyłam, więc kiedy wkładałam na nogi szpilki, z dołu słychać już było
głośną muzykę. Na szczęście bluzka miała odpowiednio długi rękaw, dlatego bez
problemu schowałam pod nią sztylet. Nie miałam czasu, aby ją odpowiednio
przerobić, więc broń była przymocowana była do opaski na nadgarstku. Zapewne
branie jej na imprezę jest bezsensowne, ale jak to mówią, przezorny zawsze
ubezpieczony.
Zeszłam
powoli po schodach, stukając obcasami, co zagłuszyła muzyka, więc nawet nikt
nie zwrócił uwagi na moją obecność. Bardzo się z tego powodu cieszyłam. Moim
pierwszym przystankiem miał być stolik z napojami. Odrobinę denerwowałam się
całą tą sytuacją i zaschło mi od tego w gardle. Gdy zeszłam już z ostatniego stopnia,
ni stąd ni zowąd pojawił się przede mną Nathaniel.
– Czy ty
mnie przypadkiem nie śledzisz? – spytałam ze zmrużonymi oczami, a po chwili się
zaśmiałam. Chłopak odpowiedział tym samym.
– Chcesz
może coś do picia?
– Tak,
poproszę. – Posłałam mu szeroki uśmiech i doprowadziłam wzrokiem. Następnie zaczęłam
przyglądać się gościom. Na pierwszy rzut oka nikt nie podejrzewałby, że nie są
to ludzie. Wystrojone dziewczyny, każda w sukience, adorowane przez chłopaków w
zwykłych jeansach i koszulach. Kiedy tak przyglądałam się towarzystwu, nagle
zobaczyłam znajomą twarz. Był to Aiden kierujący jakąś dziewczynę w głąb domu i
raczej nie miał w planach jej oprowadzania po posiadłość. Gdy ja uważnie
śledziłam poczynania chłopaka, obok mnie znów stanął Nathaniel. Odebrałam od
niego szklankę i od razu wzięłam kilka łyków słodkiego drinka. Na chwilę
przeniosłam wzrok na bruneta, który spoglądał z rozbawieniem na przyjaciela.
– Co z
tamtą poprzednią blondynką? – spytałam, zaraz po tym jak straciliśmy parę z
pola widzenia.
– Znudziła
mu się. – Wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na mnie. Po tych słowach
stwierdziłam, że Aiden powinien poznać się z Oliverem. Nathaniel szybko
przesunął spojrzeniem po mojej sylwetce. – Ślicznie wyglądasz.
– Dziękuję –
odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Gdybym mogła się rumienić, byłam bym teraz
czerwona jak usta blondynki, z którą zniknął Aiden. Nagle poczułam, że zaczyna
mi się kręcić w głowie. Musiałam złapać się ramienia bruneta, aby nie upaść. Momentalnie
stałam się bardzo senna.
– Wszystko
w porządku? – W głosie Nathaniel słychać było zaniepokojenie.
– Chyba
jednak zrezygnuję z imprezy. Przepraszam. – Po tych słowach zaczęłam z powrotem
wchodzić po schodach.
– Zaczekaj.
Odprowadzę cię. Strasznie zbladłaś.
Z każdym
kolejnym stopniem czułam się tylko gorzej. W pewnym momencie przed oczami
pojawiła mi się masa ciemnych punkcików. Zanim straciłam całkowity kontakt z
rzeczywistością, poczułam jak Nathaniel chroni mnie przed upadkiem, łapiąc w
talii.
~~~~~~~~~~~
Hej, hej!
Szczerze mówiąc, jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyszedł nawet dłuższy niż zawsze. Mam nadzieję, że wam również przypadł do gustu. :)
No cześć kochana wreszcie jest rozdzialik i to jak zwykle świetny:)
OdpowiedzUsuńJej ojciec jest jakiś dziwny.Ja mam pojęcia co on knuje, ale zdecydowanie nie powinien zatajać tego przed swoją córka. Tym sposobem przecież tez ją naraża na niebezpieczeństwo.
I ten cały Nathaniel ... Kim on właściwie jest??
Już od początku rozdziału się zastanawiałam nad tym. Pojawia się zawsze tak znikąd. Może on pracuje w tej drugiej organizacji i ma za zadanie ją śledzić. Tak tez zrobił, zobaczył gdzie była i teraz wsypał jej coś do drinka.
Ale to tylko moje wymysły bo naprawdę nie wiem co tam siedzi w twojej głowie.
Lubie Aidana i fajnie by było gdyby coś sie działo między nim a bohaterką. Jak narazie to on sobie tylko nowe laski sprowadza. Chociaż ta akcja w jej pokoju była urocza :)
Tak więc twoje opowiadanie to dla mnie jedna wielka niewiadoma....
Czekam z niecierpliwością na następny :)
Pozdrawiam
Marzycielka
Ps. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
Ano przypadł. I znów mam ochotę Cię zamordować, bo nie jestem osobą cierpliwą. Lubię mieć coś, co mi sie podoba na już (szczególnie, jeśli chodzi o książki i opowiadania) :D
OdpowiedzUsuńA to witam w klubie, ja mam identycznie. Jak już zacznę czytać jakąś książkę, to pochłaniam ją w całości w jeden dzień, choćbym miała skończyć o trzeciej w nocy. A wszystko dlatego, że nie wiem gdzie skończyć.
UsuńCieszę się bardzo, że rozdział ci się podoba, ale nie zabijaj, bo wtedy nie będzie kolejnego. Miej to na uwadze! :)
superrrrr....
OdpowiedzUsuńHej, przepraszam, że komentarz dopiero teraz, ale dopadł mnie leń i tka jakoś wyszło.
OdpowiedzUsuńA więc podobał mi się. Ach, ten Aiden, jak już mówiłam, mam do niego mieszane uczucia. Raz go lubię, a raz nie... nie podoba mi się jego stosunek do dziewczyn.
Ale ten Nathaniel... nie ufam mu i uważam, że to co stało się pod koniec rozdziału, to jego sprawka... Nie, nie i nie, nie podoba mi się to.
A no i przykro mi też z tego powodu, ze zaniedbałaś trochę moje opowiadanie. :/ Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz i zostawisz jakiś ślad, bo to bardzo motywuje.
A więc czekam na next. ^^
Ach! NaĆpaŁa się! ^^ Dobra żart. Ja tam lubię tylko Aiden'a :P
OdpowiedzUsuńTak od dłuższego czasu obserwuję i obserwuję... Iii tak prawie zapomniało mi się o tobie. Pomyślałam rano, że sobie doczytam wszystko i coś ci tutaj teraz pokomentuję. :)
OdpowiedzUsuńMasz świetny pomysł. Ciekawe opisy, których jest coraz więcej, udane i zabawne dialogi oraz barwne postacie. Czyta się tak miło i przyjemnie, człowiek ma ochotę na więcej. :D Jedyne, co mnie denerwuje, to brak wyjustowanego tekstu. Wtedy akapity lepiej się czyta i rozdział wydaje się być bardziej... schludny, że tak powiem. ;)
Od razu polubiłam Vanessę. Pełna energii, wesoła, rezolutna, odważna, samodzielna. To taka dziewczyna samowystarczalna. Nie potrzebuje faceta, żeby przetrwać! Ale wydaje mi się, że gdyby jednak nie potrafiła strzelać piorunami na prawo i lewo, to pewnie byłoby inaczej. :P
Aiden to taka postać do której mam mieszane uczucia. Niby go nie lubię, ale... jest w nim to coś. Nie potrafię powiedzieć co. xd Jezu, ale to głupio brzmi. To taki typowy dupek, robiący co chce i kiedy chce za pomocą pieniędzy. Ale to z pewnością przez jego ojca, który go ciągle olewa... Pewnie chce być zauważony przez rodziciela. Trochę mu współczuję. Ale zauważyłam, że jak jest z kimś sam na sam (tak jak w nocy z Vanessą), to potrafi być miły. :)
Ojciec Vanessy... ciężki orzech do zgryzienia. Mam takie wrażenie, że to on ciągle nasyła Nathaniela na swoją córkę. I ta akcja na końcu to też pewnie za sprawą Nathaniela. Co oznacza, że to własny ojciec otruł (czy co tam się z nią stało) swoją córkę... Jeśli to prawda, to tak smutno mi. :(
Dobra nie zanudzam, bo się trochę tego narobiło. ._. Czekam na nn i pozdrawiam! Niech kolejny odział będzie tak samo genialny jak ten! (nie podlizuję się)
Witaj.
OdpowiedzUsuńJestem nową stażystką na http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/. Twój blog znajduje się aktualnie w wolnej kolejce, czy wyrażasz chęć bym ja go do siebie przygarnęła? Odpowiedź pozostaw pod najnowszym postem na KDO.
Pozdrawiam.
Na Krytyce dla Odważnych pojawiła się ocena Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.