Z
głębokiego snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Spojrzałam na zegarek. Była siódma.
Najchętniej pospałabym do przynajmniej jedenastej, ale wtedy najprawdopodobniej
zwolniliby mnie z pracy, a na to nie mogłam sobie pozwolić. Byłam tam od trzech
dni i nie zrobiłam nic, co przybliżyłoby mnie do wykonania powierzonego mi
zadania. Miałam praktycznie związane ręce, bo pan Hanson siedział praktycznie
cały czas w domu. Nie powinien być przypadkiem w Horologium? Mój ojciec spędzał
w oddziale całe dnie. Rzadko wracał do domu na noc, a Hanson jeździł tam może
na dwie godziny i zaraz wracał.
Tej jednej
rzeczy byłam w stanie zazdrościć Aidenowi. Przez większość czasu miał tatę
obok, a ja, żeby zobaczyć swojego, musiałam dostać jakieś zadanie. Kiedy
przychodziłam do jego biura, ot tak, aby pogadać, zawsze mnie wyganiał, tłumacząc,
że ma za dużo pracy. W kółko ta sama wymówka. Chociaż może jeszcze nie jest z
nim tak źle. W końcu pamięta o moich urodzinach i innych ważnych datach. W tej
kwestii nie mogę narzekać, choć jestem skłonna uwierzyć, że stoi za tym jego
sekretarka, która za pewne robi za żywy kalendarz. Ta kobieta jest jego prawą
ręką. Niektórzy uważają, że gdyby nie ona, cały oddział już dawno ległby w
gruzach. Jak dla mnie to lekka przesada, ale przecież w każdej plotce jest
ziarenko prawdy.
Kiedy
doszłam już do siebie i w miarę się rozbudziłam, wykonałam poranną toaletę oraz
przebrałam się w dresy i koszulkę. Dzisiaj musiałam posprzątać salon.
Skomentowałam to głośnym westchnięciem. Ale zanim wezmę się za pracę,
przydałoby się zjeść jakieś śniadanie. W duchu prosiłam, żebym w kuchni zastała
jedynie Samantę. Udało się. Posiłek zjadłam w spokoju i ciszy czasami
przerywanej przez wymianę zdań z kucharką. Pochwaliłam jej jajecznicę, która
była lepsza nawet od tej robionej przez Elen. Gdy tylko przypomniałam sobie o
kobiecie, wydałam z siebie kolejne westchnięcie. Tęskniłam za nią.
Jak zawsze
w moich uszach gościły słuchawki, z których leciała moja ulubiona muzyka
ustawiona na maksymalną głośność. Jestem pewna, że przez takie manewry na
starość będę głucha. Salon był dość spory i znajdował się na parterze.
Przechodziło się do niego bezpośrednio z holu. Był bardzo jasny z powodu
wielkich okien, które sięgały prawie że sufitu i wisiały na nich jedynie białe
firany, które nadal przepuszczały światło słoneczne. Wchodząc tu, z wrażenia
zagwizdałam. Nie było to jednak spowodowane wystrojem, a wielkim telewizorem
wiszącym nad marmurowym kominkiem. Miał chyba z sześćdziesiąt cali. Rzadko
spotykałam na swojej drodze coś tak wielkiego. Istne kino domowe. Naprzeciwko
stała beżowa, skórzana kanapa. Wyglądała na wygodną, co oczywiście zaraz
sprawdziłam, rzucając się na nią. Obecnie w domu była jedynie służba oraz pan
Hanson schowany w swoim gabinecie, więc mogłam sobie na to pozwolić. Po ocenie
pomieszczenia, przeszłam do mycia podłóg.
Nagle ktoś
wyrwał mi słuchawkę z uszu. Pisnęłam zaskoczona, o mało znów nie wylewając
zawartości wiadra. Muszę zacząć nad nim panować.
– Wołam cię
już setny raz! – krzyknął Aiden, wyrzucając przy tym ręce do góry.
– Reaguję
dopiero na sto pierwszy.
– Będę miał
dzisiaj gości – poinformował, ignorując moją uwagę. – Przygotuj coś do
jedzenia.
– Wiesz
jaka jest różnica między sprzątaczką a kucharką czy cię może oświecić?
– Samanta
musi jechać na zakupy, więc zostajesz tylko ty.
W
odpowiedzi jedynie wywróciłam oczami i włożyłam słuchawkę z powrotem do ucha,
uznając rozmowę za skończoną. Kiedy się po chwili odwróciłam, Aidena już nie
było. Sprzątanie salonu zajęło mi jeszcze dwadzieścia minut, po czym udałam się
do kuchni. Kiedy myślałam nad tym co podać, usłyszałam dzwonek do drzwi, które otworzył
kamerdyner. Z ciekawości wychyliłam się, żeby zobaczyć tych jego gości. W
wejściu stał chłopak z dziewczyną. Oczywiście była to długonoga, szczupła
blondynka ubrana w zbyt krótkie białe spodenki oraz bokserkę z wielkim
dekoltem. Na jej miejscu nie schylałabym się za dużo. Ten widok niezbyt mnie
zdziwił. Już na obozie Aiden wybierał sobie, jak to ja nazywałam, plastikowe
towarzystwo. Chłopak natomiast był wysokim brunetem z krótko przystrzyżonymi
włosami. Musiałam przyznać, że był całkiem przystojny. Miał na sobie granatową
koszulkę polo oraz jeansowe spodenki do kolan.
Po chwili
ze schodów zbiegał Aiden, który z blondynką przywitał się namiętnym pocałunkiem,
a z przyjacielem przybił piątkę. Kiedy przedstawienie się skończyło, wróciłam
do myślenia nad jedzeniem. Skoro i tak niedługo będzie obiad, to wystarczą im
zwykłe przekąski. Przez cały czas, gdy nasypywałam do misek chipsów i nalewałam
soku, z salonu słychać było dźwięk dzwonka. Stwierdziłam, że to telefon, więc
po prostu to zignorowałam. Kiedy wszystko leżało już na tacy, ruszyłam do
pokoju.
– Dlaczego
nie reagujesz na dzwonek? – spytał Aiden, gdy ja stawiałam jedzenie na stole.
Odwróciłam się do niego z uniesioną jedną brwią.
– Co
proszę?
– Ja
dzwonię, ty reagujesz – wytłumaczył zadowolony z siebie, powstrzymując się od
zaśmiania.
– Ciekawe
jak ty zareagujesz na to. – Wzięłam dzbanek z sokiem i przechyliłam go nad
głową Aidena, który nagle zniknął i pojawił się za mną, a ciecz wylądowała na
pustej sofie. Jak on to zrobił? Potrafi się teleportować?
– Co ty, do
cholery, wyprawiasz?! – krzyknął Aiden za moimi plecami, na co od razu się
odwróciłam.
– Podaję ci
sok – oznajmiłam, odstawiając do połowy puste naczynie. Może mój plan nie
wypalił, ale i tak byłam z siebie zadowolona, bo udało mi się go wkurzyć. Nic
więcej nie mówiąc, wyszłam, a po chwili wróciłam ze szmatką w ręce. Wytarłam
sok z sofy i wróciłam do kuchni.
Kiedy
siedziałam na blacie jednej z szafek, zastanawiałam się czy nie wykorzystać
nieobecności pana Hansona i nie przejść się do jego gabinetu. Skoro tyle tutaj
przebywa, to może zabiera pracę do domu. Niestety, sekundę później drzwi się
otworzyły i do domu wszedł pan Arthur, jakby wyczuwając moje plany. Skierował
się prosto do kuchni. Szybko zeskoczyłam z blatu i obserwowałam mężczyznę. Nie
wiem dlaczego, ale przerażał mnie. Nie zauważyłam jeszcze, żeby się chociaż
uśmiechnął. Cały czas przybierał obojętny wyraz twarzy.
– Dlaczego
nie ma zrobionej kawy? – zapytał pan Hanson, stojąc w wejściu do kuchni. W jego
głosie słychać było wyraźne pretensje. Ciągle tylko dlaczego i dlaczego, czy ci
ludzie umieją jakoś inaczej zaczynać rozmowy?
– Nie
miałam czasu zrobić, a Samanta jest na zakupach – odpowiedziałam, ledwo panując
nad drżeniem głosu. Mężczyzna zmrużył oczy i przez moment mi się przyglądał.
– Więc na
co jeszcze czekasz? – Uniósł pytająco brew, po czym westchnął i mrucząc coś pod
nosem o nieodpowiedniej służbie, ruszył w stronę schodów.
Kiedy
otrząsnęłam się z szoku, włączyłam ekspres. Miałam tylko nadzieję, że Hanson
nie ma jakichś większych wymagań co do tego kawy. Może lepiej nie będę
ryzykować i podam mu cukier oraz mleko oddzielnie. Wolałam uniknąć bliskiego
spotkania z filiżanką, gdyby ze złości chciało mu się nią rzucić, na przykład
we mnie. Zapewne byłby do tego zdolny. Gdy wszystko już było gotowe, ustawiłam
naczynia na tacy. Pod samymi schodami zwątpiłam w swoje umiejętności. Ręce mi
się trzęsły i ledwo to wszystko utrzymywałam, nie było mowy o wspinaczce po
schodach.
– Może ci
pomóc? – Nagle usłyszałam męski głos za plecami. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam
przyjaciela Aidena. Trzymał ręce w kieszeniach, a na jego twarzy widniał
uśmiech.
– Jasne. –
Mimo że wydawało mi się to podejrzane, przystałam na propozycję. Kiedy chciałam
mu podać tacę, ten pokręcił głową, na co zmarszczyłam brwi. Sekundę później
podstawka wisiała w powietrzu, utrzymywana przez podmuchy wiatru. Lekko
zaskoczona, ruszyłam po schodach na górę. Gdy byliśmy już na piętrze, przejęłam
tacę.
– Dziękuję.
– Nie ma za
co. – Posłał mi kolejny uśmiech i z powrotem wsunął dłonie do kieszeni. – Tak
przy okazji, jestem Nathaniel.
– Emma. – Odwzajemniłam
uśmiech, po czym odwróciłam się i poszłam w stronę gabinetu pana Hansona.
Wzięłam głęboki wdech, a następnie – jakimś cudem utrzymując tacę w jednej
dłoni – zapukałam do drzwi.
– Wejdź. –
Usłyszawszy pozwolenie, weszłam do środka.
–
Przyniosłam kawę – oznajmiłam i odstawiłam wszystko na wielkie, drewniane
biurko. Tak jak podejrzewałam, pan Hanson pracował w domu. Wszędzie walały się
jakieś dokumenty, którymi był właśnie bardzo zajęty. Nawet nie zaszczycił mnie
spojrzeniem.
– Podać coś
jeszcze?
– To
wszystko. Zejdź mi z oczu. – Machnął ręką, a we mnie aż się zagotowało. Co za
bezczelny typ. Już wiadomo po kim Aiden odziedziczył tę cudowną cechę. Na
szczęście opanowałam nerwy i spokojnie wyszłam z pomieszczenia. W między czasie
zdążyłam się trochę rozejrzeć. Na regałach stało wiele segregatorów. Jestem
pewna, że znajdę tam jakiekolwiek informacje na temat planów Hansona.
Wróciłam do
kuchni. Stwierdziłam, że powinnam odrobinę tu posprzątać. Przynajmniej Samanta
będzie miała mniej do roboty. Zaczęłam od ścierania okruszków, a następnie
wkładałam niepotrzebne rzeczy do szafek. Zdążyłam zauważyć, że Aiden ma nawyk
nie chowania po sobie płatków śniadaniowych. Rozpieszczony bachor. Wszystko
trzeba robić za niego. Ja również mam gosposie w domu, ale jakoś potrafię po
sobie sprzątać.
Kiedy
wsuwałam właśnie nieszczęsne płatki do najwyższej szafki, do której musiałam
stawać na palcach, nie udało mi się wsunąć ich dokładnie na półkę i opakowanie
poleciało w stronę podłogi. Nagle w połowie drogi zawisły w powietrzu, co
uratowało mnie przed zbieraniem całej zawartości. Odwróciłam się, żeby zobaczyć
kto został moim bohaterem i znów ujrzałam Nathaniela, który wyciągał przed sobą
dłoń.
– O, to ty.
Dziękuję, po raz drugi – wymamrotałam zawstydzona faktem, że wychodzę przy nim
na nieporadną.
– Nie ma za
co, po raz drugi. – Zaśmiał się, nie odwracając ode mnie wzroku. Po chwili
odchrząknął. – Skończył się sok.
– Aiden nie
chciał zadzwonić dzwoneczkiem? – zakpiłam, wyciągając karton z napojem z
lodówki i podając go chłopakowi.
–
Powstrzymałem go przed tym, poza tym i tak szedłem do toalety. – Wzruszył
ramionami i przyjął sok. – Chyba niezbyt za sobą przepadacie.
– To mało
powiedziane. Z mojej strony to czysta nienawiść.
– Co ci
takiego zrobił?
– Długa
historia.
– Ja mam
czas.
– Niech ci
kolega opowie. Na pewno chętnie się pochwali swoim wyczynem – prychnęłam,
krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Wiem, że
Aiden może być dość irytujący, ale jak już się go pozna, zmienia się o nim
zdanie – stwierdził, po czym wrócił do salonu. Poznać Aidena? Jeszcze czego.
Nawet gdybyśmy byli ostatnimi ludźmi na Ziemi, siedziałabym na drugim końcu
świata. Byle najdalej od niego.
Kiedy Samanta
w końcu wróciła z zakupów, pomogłam jej w ich rozpakowaniu, a później w
przygotowaniu obiadu. Następnie umyłam podłogi na pierwszym piętrze, wytarłam
kurze i umyłam okna w każdym pokoju. Rozpierała mnie energia, a poza tym tak mi
się lepiej myślało. Kładąc się do łóżka, miałam już wymyślony plan, jak dobrać
się do dokumentów w gabinecie pana Hansona.
~~~~~~~~
Hej wszystkim! Mam trochę czasu wolnego, więc rozdział jednak trochę szybciej. Wiem, że szału nie ma, ale na razie nie bijcie, później będzie lepiej :)
Moje opowiadanie bierze udział w konkursie. Po lewej stronie jest button tego konkursu. Kliknijcie, proszę, na niego i oddajcie głos w ankiecie. Z góry dziękuję!
Stworzyłam zakładkę "Informowani", więc jeśli ktoś chce dostawać info o nowych rozdziałach, niech zostawi tam swój adres bloga. Parę osób w komentarzach już prosiło mnie o informowanie, ale pogubiłam się i nie wiem kto to był, a tak będzie wszystko uporządkowane.
Hej :* jestem pierwsza :D rozdział jest świetny, napisany lekkim piórem :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) ciesze się ze wpadłam na tego bloga pozdrawiam gorąco :*
OdpowiedzUsuńTyle miłych słów. Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :)
UsuńO nowy rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Pod względem długości jest w porządku. Aiden robi się irytujący :/ A Nathaniel... nie wiem jeszcze o co mu chodzi, więc nie mam pojęcia czy go lubię. Wydaje się spoko. ^^ W każdym razie lubię główną bohaterkę i podoba mi się jej styl bycia, charakter i tak dalej. Wydaje się być taka "ludzka". :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny. ^^
Cieszę się, że przypadł ci do gustu. Nie każdy jest kochany przez czytelników. Ktoś irytujący też musi być, padło na Aidena. Również polubiłam Van. Mam nadzieję, że w między czasie nie zepsuję tego jej fajnego charakteru. Dziękuję i także pozdrawiam! :)
UsuńHej :) Dzisiaj pierwszy raz weszłam na twojego bloga i przeczytałam od razu wszystkie zaległe rozdziały. Tak mnie zainteresowałaś, że nie wiem jak wytrzymam bez tego opowiadania. Najlepiej przeczytałabym je do końca jeszcze dziś, ale muszę poczekać... Uuuuh, życie jest ciężkie. Ale wracając do bloga, zastanawiam się dlaczego Vanessie uszło na sucho rozlanie wiadra wody i wylanie soku na kanapę? Przecież pan Hanson wydaje się być surowy, dlaczego trzyma u siebie tak słabą sprzątaczke/służącą? No i czemu Aiden nie zainteresował się, że jego dawna koleżanka z obozu pracuje u niego w domu? No cuż, nie zostało mi nic innego jak niecierpliwie wyczekiwać następnej notki :P Jestem bardzo ciekawa co tam wymyśliła "Emma" i czy Nathaniel naprawdę jest taki miły na jakiego się wydaje. Może to jakiś spisek? Fajnie by było. A właśnie, czy Austen i jego przyjaciele należą do tej złej organizacji? Czym tak w ogóle ona się zajmuje, oczywiście oprócz planowania ataku na organizację ojca Vanessy? Pozdrawiam i życzę baaardzo dużo weny ^.^
OdpowiedzUsuńPS: Zagłosowałam już na Ciebie ;) Mam nadzieję, że wygrasz, zasługujesz!
UsuńA.
Jak ja uwielbiam takie długie komentarze! Od razu dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie i skomentowanie mojej twórczości. To wiele dla mnie znaczy. Tyle pytań, na które nie mogę na razie odpowiedzieć, a uwierz, niesamowicie mnie korci. Mam nadzieję, że w między czasie wszystko się wyjaśni.
UsuńJedynie Aiden i Nathaniel z tej trójki należą do wrogiego oddziału, który zajmuje się tym samym co Orion. Blondi to przelotna znajomość.
Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! :)
Znalazłam twój blog w najnowszych postach na rejestrze blogu i muszę przyznać, że jest świetny! Przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały i wkręciłam się w historię Vanessy :)
OdpowiedzUsuńTematyka "obdarzonych" to dla mnie coś nowego. Do tej pory wolałam opowiadania realne, typowe obyczajówki. Ale twój blog bardzo przypadł mi do gustu i z chęcią będę czytać go dalej :)
Dopiero idziesz do liceum? Piszesz naprawdę bardzo dobrze, jak na 16stkę :)
Pozdrawiam i proszę Cię o informowanie mnie o nowościach :)
Przy okazji zapraszam Cię do mnie na www.dziewczyna-z-blizna.blogspot.com
Znajdziesz trochę obyczajówki, ale nie obejdzie się też bez wątków kryminalnych i oczywiście miłosnych.
Powodzenia w konkursie! Masz mój głos :)
UsuńPrzede wszystkim cieszę się, że to dzięki mojemu opowiadaniu przekonałaś się do fantastyki. To naprawdę niesamowity gatunek pełen ciekawych historii i zupełnie różnych światów.
UsuńTen komplement chyba znaczy dla mnie najwięcej, a przynajmniej bardzo dużo. Dziękuję za to uznanie.
Również pozdrawiam i w wolnej chwili obiecuję do ciebie zajrzeć. :)
Śmieją się z twojego bloga na sierzantundsaper.fora.pl
OdpowiedzUsuńNi mnie to ziębi, ni grzeje :)
UsuńNa temat spamu pod postami, ja się nie będę rozwodzić, bo dużo by to zajęło. Do tego anonimka: Wiesz co? Jesteś żałosny. Radziłabym ci takie komentarze śmieciowe usuwać, bo tylko zaśmiecasz sobie tym blog. I jeszcze napisał że śmieją się z twojego bloga. O Ku**a! Nienawidzę spamu pod postami, więc wszelkie takie komentarze typu ,,super blog, świetnie piszesz wpadnij na link.pl'' usuwam. Takie jak ten powyżej też natychmiast bym usunęła. Nie chciałabym żeby mi takie świnie jak spamerzy zaśmiecali bloga. Pozdrawiam
Usuńdziękuję za komentarz u mnie :) chciałam skomentować Twoje opowiadanie ale jak widać mnie wyprzedziłaś.
OdpowiedzUsuńw Twoim opowiadaniu podoba mi się lekkość z jaką przedstawiasz nam całą historię. masz już pięć rozdziałów, a ja miałam wrażenie że przeczytałam je w pięć minut.
choć tematyka fantasy nie jest moją ulubioną to jednak nie jestem z tych, którzy odrzucają coś czego nie znają. z chęcią dopiszę Twój blog do mojej listy bo trzeba trochę życie urozmaicić.
polubiłam Vanesse. nie jest taką typową główną bohaterką, starasz się ją wykreować po swojemu i za to masz ogromnego plusa. ogólnie, cały pomysł z organizacjami mi się bardzo podoba i jestem ciekawa, co dalej wymyślisz :)
pozdrawiam!
Nie ma za co. :)
UsuńDziękuję za tyle miłych słów. Naprawdę uwielbiam czytać takie komentarze! Dają takiego kopa do dalszej pracy. Mam nadzieję, że następne rozdziały też będą ci się tak lekko czytały. W każdym razie będę się starać, żeby tak było. Również pozdrawiam. :)
Hej! Przepraszam za taką zwłokę, ale jakoś wypadło mi to z głowy.
OdpowiedzUsuńJak ja nie cierpię Aidena! Czy tylko mi ten koleś tak działa na nerwy?! Vanessa/Emma zasługuje na brawa, że wytrzymuje z takim typem i potrafi się mu odgryźć.
Polubiłam natomiast Nathaniela. Wydaje się sympatyczny :)
Czekam na kolejny, informuj :)
Pozdrawiam xx
Cześć! Nic się nie stało, wybaczam. :)
UsuńPocieszę cię, nie tylko tobie, ale ten jego irytujący charakterek to tak dla urozmaicenia. Cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje w was tak różne emocje. Co do Nathaniela, to nie wyrabiałabym sobie o nim zdania tak szybko. :)
Jasne, będę informować.
Również pozdrawiam.
Natrafiłam na twojego bloga przypadkiem i z ciekawości zerknęłam na wprowadzenie. Ogólny zarys historii mnie zaintrygował, dlatego postanowiłam przeczytać opublikowane rozdziały i nie żałuję.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim urzekłaś mnie tematyką - ludzie o nadprzyrodzonych zdolnościach, zabójcy. Lubię takie klimaty, a na plus mogę jeszcze zaliczyć lekki i przyjemny styl, który wręcz zachęca do czytania.
Co do bohaterów, to najbardziej nie lubię Aidena, czasem sama mam mu ochotę mocno przywalić w głowę. No ale opowiadanie nie może składać się z samych fajnych postaci i niektórzy muszą wywoływać też negatywne emocje, bo byłoby nudno.
Vanessę polubiłam. Ciekawa postać jak na główną bohaterkę i z zainteresowaniem śledzi się jej kolejne poczynania.
Przy okazji zapraszam także do siebie na: http://legenda-elleshara.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Te znalezione przypadkowo są zawsze najlepsze. Ja tak mam zawsze z książkami. :) Również uwielbiam fantastykę. Ten gatunek daje niesamowicie wiele możliwości, jeśli chodzi o pisanie.
UsuńNie jesteś w tym osamotniona. Wszystkim ostatnio działa na nerwy, ale myślę, że po następnym rozdziale może trochę inaczej na niego spojrzycie. Dokładnie, taki miałam zamiar kreując postać Aidena. Nie mógł być przecież idealny.
Zajrzę na pewno.
Również pozdrawiam :)
Wreszcie przebrnęłam przez wszystkie rozdziały! Wiem, że to dziwne, ale ostatnio nie mam życia osobistego. Turnus rehabilitacyjny i korki z polskiego (udzielam, nie uczęszczam :D) kompletnie pozbawiły mnie wolnego rozdziału. Poza tym... ostatnio tak się naspamowałam, że aż boli mnie od tego ręka (i mózg)
OdpowiedzUsuńAle co do Twojego opowiadania! Bardzo podoba mi się jak prowadzisz akcję. Nie spieszysz się, ale nie pozwalasz nam się nudzisz. Kreujesz bardzo wyrazistych bohaterów - Aiden - on jest ... kochany. Z całą pewnością moja ulubiona postać.
Ness... irytuj mnie odrobinę. Ale nie przejmuj się. Czasami tak się ma, że nie trawi się bohaterek :D
Czekam na więcej i liczę na krew
Pozdrawiam
Ress
Zapraszam (a jak) na:
http://the-first-avenger.blogspot.com/
Wolnego czasu!*
UsuńWidzisz? Widzisz? Ostatnio coś naprawdę siadło mi na mózg :D
Każdy tu ma swoje życie. Nie da się żyć tylko internetem... chyba :)
UsuńCałkowicie mnie zaskoczyła twoja opinia o bohaterach. Nie wiem, czy czytałaś co pisali inni, ale mają zupełnie odwrotne zdanie niż ty, ale podoba mi się, że ktoś polubił Aidena. Choć szczerzę przyznam, że trochę nie pokoi mnie fakt, że irytuje cię Vanessa. No cóż, zostaje mi wierzyć, że z czasem to minie. :)
Również pozdrawiam i dziękuję za tyle miłych słów.
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. :)
UsuńPrzepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz miałam chwilkę, aby odpowiedzieć na Twoje pytania w LA :)
OdpowiedzUsuńhttp://aura-nimfy.blogspot.com/
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńOjciec dziewczyny skupia się tylko na sobie i pracy! Tak nie może być, moze jeszcze nie pamięta, że ma córkę? Dzięki sekretarce zdołał pamiętać o jej urodzinach, ale bez przesady... To jest jej ojciec i powinien takie daty zapamiętać.
Aiden jest bardzo nie kulturalny! Jest sprzątaczką, ale żeby w taki sposób się do niej oddzywać... To jest już przegięcie.
Mam nadzieję, że jakoś zdobecie potrzebne jej informacje z gabinetu Hansena i on ją na tym nie przyłapie.
Nathaniel spodobał się dziewczynie, a ona jemu :D. Polubiłam go.
Wątpię, że ona kiedyś pozna się bliżej z Aidenem. To będzie trudne...
Nie mam za bardzo co dalej pisać, ponieważ nic więcej takiego się nie działo :)
Pozdrawiam!
Amy ;)
Zapraszam również do mnie :)
http://melodie-serc.blogspot.com/
No cóż, panowanie nad Orionem jest bardzo czasochłonne, ale jak widać, Vanessa świetnie sobie radzi bez ojca. W końcu ma już 19 lat. Co do Aidena to on po prostu został tak wychowany. Zresztą z kogo miał wziąć dobry przykład, skoro jego ojciec jest taki, a nie inny. Trudne nie znaczy niemożliwe. :)
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz oraz przeczytanie rozdziału!
Jestem! Trochę to trwało ale nieszczęsny modem odmówił posłuszeństwa i trochę trwało nim wróciłam do wirtualnego życia.
OdpowiedzUsuńRozdział właśnie przeczytałam i zastanawiam się na ile Nathaniel okaże sie pomocny, a na ile wręcz przeciwnie.
A nuż to on będzie "tym złym", a nie oczekiwanie Aiden stanie się "tym dobrym"?
No cóż, póki co mogę tylko sie domyślać czekać na ciąg dalszy.
Życzę dużo weny
A w między czasie zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
http://kostkapisze.blogspot.com/
Pozdrawiam
Kostka ;)
nieoczekiwanie *
UsuńNic się nie stało. Złośliwość rzeczy martwych, jak to mówią. :)
UsuńNono, jeszcze wiele się może zdarzyć.
Dziękuję za wenę i również pozdrawiam, a rozdział już dawno przeczytany!
Hej. Na początku chciałam Ci bardzo podziękować za komentarz u mnie. Jak sama pewnie wiesz, jest to ogromna radość i motywacja, także nie zamierzam być Ci dłużna. Co prawda miałam pojawić się wcześniej, ale codziennie nadrabiam u nowych czytelniczek rozdziały i do Ciebie dotarłam dopiero teraz. Nie chciałam przyjść z byle jakim komentarzem, nie znając historii od początku.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci szczerze, że całą tę opowieść czyta się naprawdę płynnie i szybko. Fajny pomysł, nie spotkałam się z czymś takim, choć już na początku rozdziału pierwszego myślałam, że nie ma tam nic z rodzaju „fantasy”, aaale mi to nie przeszkadza. ;)
Vanessa ma w życiu naprawdę dobrze. Super samochód, nowoczesny dom, który jest tak technologicznie urządzony, że z pewnością jej tata wydał na to wszystko tyle, co mógłby rocznie zarobić cały kraj. Ma troskliwego tatę, który jest zapracowany i sama również spełnia się w misjach dawanych przez niego w pracy.
Przez długi czas zastanawiałam się na czym będzie polegała misja, którą wyznaczył jej ojciec. Była ściśle tajna, a długi czas trzymałaś mnie w niepewności, na czym będzie polegać. :) Ja szczerze mówiąc poszłabym bardziej na łatwiznę jeśli chodzi o tę całą akcje dowiedzenia się gdzie znajduje się tej drugi Orion (wybacz nie pamiętam nazwy, mam słabą pamięć do tego xD), po prostu wynajęłabym do tego przyjaciółkę głównej bohaterki – Noemi. Przecież ona może stawać się niewidzialną. Czy nie łatwiej byłoby im wtedy rozpocząć działania? A tak to sobie wszystko pokomplikowali. No ale to tylko mój scenariusz, z pewnością byłby za prosty. :b
Vanessa została sprzątaczką i jak się okazało w domu swojego wroga. Faktycznie, chłopak nie jest zbyt fajny. Pomiata dziewczyną, robi jej na złość, a ta historia z obozem to naprawdę bardzo duże przegięcie. Nic dziwnego, że dziewczyna jest do niego wrogo nastawiona. Tylko dlaczego uwziął się akurat na nią?
Aiden nie jest fajny, ale za to ma w porządku przyjaciela. O ile dobrze pamiętam ma na imię Nathaniel. Fajnie, że pomagał dziewczynie. Takie usługiwanie to dla niej nowość, dobrze, że nie każdy tak jak i Aiden nią pomiata.
Swoją drogą nie wiem dlaczego, ale tak sobie pomyślałam, że może ze znajomości Aidena i Vanessy wyjdzie jakaś miłość? W końcu jak to jest w tym sławnym powiedzonku - „kto się lubi ten się czubi” ;)
Ok, zmykam. Przepraszam za całkiem ogólnikowy komentarz, ewentualne błędy i totalny chaos, ale niestety w pośpiechu mi się zdarza.
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
ściskam!
Nie ma za co i zgadzam się z tobą, komentarze dają wielką motywację do pracy. :)
UsuńDziękuję. Cieszę się, że ci się spodobało i przede wszystkim, że uznałaś moje opowiadanie za oryginalne. Jest to dla mnie mega ważne.
Nie do końca wiedziałam, czy udało mi się z tym trzymaniem w niepewności, teraz widzę, że sobie jednak poradziłam. Życie trzeba sobie utrudniać, nie? Zresztą to wszystko ma drugie dno, ale o tym dopiero za jaaakiś czas. Mam nadzieję, że wyjaśnią się jakieś niejasności. Nathaniela polubili wszyscy i Aidena tak samo wszyscy nie tolerują. W sumie się wam nie dziwię. :)
Może coś z tego będzie, może nie. Wyjdzie w praniu.
Pozdrawiam i dziękuję za taki dłuuugi komentarz. Uwielbiam takie!