Kiedy
ściągnęłam powoli słuchawki, dotarły do mnie słowa chłopaka.
– Oddzwonię
– rzucił do telefonu, po czym schował go do tylnej kieszeni spodni. Przez cały
ten czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Zmarszczyłam brwi. Nie mogłam sobie
przypomnieć, skąd go znam. Zaczęłam dokładnie studiować twarz bruneta.
– Co ty tu
robisz? – spytał po kilku sekundach niezręcznej ciszy. Wyglądał na tak samo
zdezorientowanego jak ja. Spojrzałam na mop w mojej dłoni.
– A co mogę
robić z tym? – Machnęłam przedmiotem. – Już wiem. Maluję.
– Widzę, że
cięty języczek ci został, Żarówka – powiedział kpiącym głosem.
Nagle
dostałam oświecenia. Wiedziałam już skąd go kojarzyłam. Cztery lata temu byłam
na obozie dla Obdarowanych. Miałam tam ćwiczyć swoje zdolności. To były moje
początki w tej branży. Dodatkowo miał to być sposób na odreagowanie po śmierci
mamy. Bardzo to przeżyłam. Praktycznie zamknęłam się w sobie. Na szczęście z
pomocą najbliższych otrząsnęłam się. Kiedy tata zaproponował mi ten obóz, z
początku nie byłam zbyt chętna. W końcu Matias mnie przekonał. Twierdził, że wyjdzie
mi to na dobre. Odpocznę od tego całego zamieszania, a przy okazji stanę się
silniejsza. Uległam. Tydzień później trenowałam wraz z rówieśnikami. Podczas
ćwiczeń zapominałam o wszystkich problemach. Skupiałam się jedynie na walce.
Zatracałam się w niej jak artysta, tworzący nowe arcydzieło. Już miałam
nadzieję, że te krótkie wakacje będą najlepszymi jakie przeżyłam. Och, jak
bardzo się pomyliłam. A to wszystko przez jedną, jedyną osobę, Aidena Hansona.
Pewne wydarzenie sprawiło, że ta niesamowita przygoda zmieniła się w istne
piekło. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie.
– Aiden? –
spytałam z czystej formalności. Byłam już pewna, że to on.
– We własnej
osobie. – Wciąż nie schodził z jego twarzy ten głupi uśmieszek. W tej kwestii
się nie zmienił. Przygryzłam dolną wargę, starając się nie zacząć krzyczeć, by
pozbyć się wściekłości, która we mnie rosła przez te cztery lata. Poprzednio
nie miałam nawet okazji porządnie się z nim pokłócić.
– Nie
wierzę – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
– Też
tęskniłem – zakpił.
W jednej
sekundzie przed oczami przeleciał mi cały obóz. Kilka dni przed moim planowanym
wyjazdem, dołączył do nas pewien chłopak. Od razu wiedziałam, że będą z nim
kłopoty. Wyczuwałam takich na kilometr. I tym razem mój instynkt nie zawiódł.
Upatrzył sobie właśnie mnie jako ofiarę. Do dzisiaj nie wiem, co nim kierowało.
Uprzykrzył mi życie jak to tylko było możliwe. Wykorzystał do tego swoją moc –
przejmowanie kontroli nad innymi. Był w stanie jakby wejść w drugą osobę i
decydować o tym, co ona robi. Oczywiście posiadał jednocześnie jej specjalne
zdolności. Przejął nade mną kontrolę tylko raz. O jeden raz za dużo.
Było już
dość późno. Wszyscy siedzieli w swoich domkach po kolacji. Nagle na zewnątrz
rozpętała się straszna ulewa. Zaczęło błyskać i grzmieć. Wszystkim wydało się
to dziwne, ponieważ w tej okolicy rzadko kiedy padało, nie mówiąc już o
burzach. Cały obóz znajdował się na wyspie. Nie mogliśmy ćwiczyć blisko ludzi,
ponieważ groziło to naszym ujawnieniem, no i nasze moce stanowiły realne
niebezpieczeństwo dla ich życia. Fale stawały się coraz większe, przez co obozowicze
wpadli w panikę, a opiekunowie nie byli w stanie nad nimi zapanować. W pewnym
momencie w stołówkę uderzył piorun. Budynek stanął w płomieniach. Od razu
zajęło się nim kilkoro ludzi, którzy panowali nad wodą. Wcześniej próbowali
zapanować nad sztormem. Na marne, burza była zbyt potężna. Dopiero po godzinie
walki ktoś zorientował się, że za całym tym zamieszaniem nie stoi matka natura,
a właśnie ja. Kiedy rozkazali mi zakończyć to wszystko, znów zapanowałam nad
ciałem. Rozejrzałam się dookoła. Nie mogłam uwierzyć, że ta tragedia jest z
mojej winy. Niestety nikt mi nie uwierzył, że nie byłam w pełni świadoma, a
karę powinien ponieść Aiden. Od razu wiedziałam kto za tym stoi. W miarę
możliwości mój tata wyjaśnił sytuację. Oczywiście musiał zapłacić za wszelkie
szkody. Do dzisiaj dostaję mniej pieniędzy za wykonane zadania.
– Jest tyle
ludzi na świecie, a ja akurat musiałam trafić do twojego domu – warknęłam,
zaciskając palce na drewnianej rączce mopa.
– Będziemy
się świetnie bawić. Znaczy ja się będę świetnie bawić, patrząc, jak się
męczysz. – Nawet nie próbował ukrywać rozbawienia, wiedząc, że tylko bardziej
mnie tym denerwuje. Zapewne to było jego celem. Wywołać u mnie napad furii.
Niestety, udało mu się. Moje zdenerwowanie wciąż rosło, a gdy usłyszałam jego słowa,
nie wytrzymałam. Rzuciłam mopem, który jednocześnie przewrócił wiadro. Cała
jego zawartość pokryła podłogę.
– Ups –
rzuciłam ze sztucznym uśmiechem, po czym wybiegłam z pokoju, kierując się do
swojej sypialni. Przyznaję, nie było to zbyt profesjonalne zachowanie, ale nie
chciałam przebywać ani sekundy dłużej w jednym pomieszczeniu z tym człowiekiem.
Działał mi na nerwy jak nikt inny. Nawet Mary przy nim nie wydaje się tak
straszna.
Mimo
kategorycznych zakazów ojca, zamówiłam taksówkę i pojechałam do swojego domu.
Wsiadłam do mercedesa, po czym udałam się do oddziału. Wciąż byłam bardzo
zdenerwowana i zdecydowanie jechałam za szybko. Jestem pewna, że po drodze
złamałam kilka zasad ruchu drogowego. Na
szczęście nikt, poza mną, tego nie zauważył.
Będąc na
miejscu, z prędkością światła wbiłam kod i tak samo szybko znalazłam się w
biurze taty. Trzasnęłam drzwiami. Była tam dwójka pracowników, których nie
kojarzyłam. Widocznie dopiero zaczynali. Na rozkaz ojca opuścili pomieszczenie.
Podczas mojego krótkiego pobytu w pokoju w domu Hansonów, coś sobie
uświadomiłam.
– O
wszystkim wiedziałeś – rzuciłam od razu oskarżycielskim tonem.
– Usiądź,
uspokój się i dopiero zaczniemy rozmawiać – odpowiedział, nie zaszczycając mnie
nawet spojrzeniem. Kiedy wzięłam kilka głębszych wdechów, zajęłam miejsce na
fotelu.
–
Wiedziałeś, że synem Hansona jest Aiden – prychnąwszy, wyrzuciłam ręce w górę,
ukazując swoją irytację. – Oczywiście, że wiedziałeś. Musiałeś skojarzyć
nazwisko, a mimo to wysłałeś mnie tam.
– Owszem, przyznaję
ci rację. – W końcu przestał grzebać w dokumentach i podniósł na mnie wzrok. –
Nie zmienia to faktu, iż nie powinno to mieć dla ciebie znaczenia.
– Dobrze
wiesz, że nienawidzę tego chłopaka. Zresztą, co ja ci będę tłumaczyć. Znasz
sprawę.
– Vanessa,
ty masz tam znaleźć informacje, a nie zaprzyjaźniać się z ludźmi, którzy tam
mieszkają.
– Mogłeś
mnie chociaż ostrzec – stwierdziłam z wyrzutem.
– Nic by to
nie zmieniło, a do tego jeszcze bardziej nie chciałabyś tam jechać.
W tej
kwestii musiałam mu przyznać rację. Gdybym wiedziała o wszystkim wcześniej, w
ogóle nie podjęłabym się tego zadania. No cóż, pozostało mi zignorować fakt, iż
będę przez dwa tygodnie mieszkać pod jednym z dachem z moim największym
wrogiem.
– Vanesso,
nie powinno cię tu być – zauważył po chwili.
– Tak,
wiem. Zabraniałeś mi się z tobą kontaktować, ale to była wyjątkowa sytuacja –
powiedziałam już o wiele spokojniejszym głosem.
– Mam
nadzieję, że chociaż sprawdzałaś czy ktoś cię nie śledzi.
– Chyba
nawet nie zauważyli, że wyszłam. Co to byli za ludzie przede mną? – spytałam,
żeby zmienić temat.
– Oni to…
Nowi pracownicy – wydukał, jakby wymyślał tę odpowiedź na poczekaniu. Zmrużyłam
oczy. Przecież to było zwykłe pytanie, a tata sprawiał wrażenie, jakbym spytała
o coś tajnego. Może tylko mi się wydawało.
– Dobra,
zbieram się. Narobiłam tam trochę kłopotów.
– Co?
– Nic, nic.
Cześć, tato! – krzyknęłam przy zamykaniu drzwi.
Obeszłam
ogromną posiadłość i weszłam do domu tylnymi drzwiami przeznaczonymi dla
służby. W duchu dziękowałam za to, że nie muszę wchodzić głównym wejściem.
Byłam pewna, że wtedy zauważyłby mnie Aiden albo pan Hanson i musiałabym się
tłumaczyć z mojej nieobecności. Szybko wspięłam się po schodach, stawiając nogę
co drugi stopień. Wpadłam do pokoju, a następnie przebrałam się w swój „roboczy
strój”. Spojrzałam na zegarek. Było po szesnastej. Powinnam pójść pomóc w
kuchni przy robieniu kolacji. Najpierw jednak postanowiłam się w końcu
rozpakować. Wcześniej nie miałam na to czasu. Mój nowy szef kazał mi od razu
brać się do pracy. Po kolei wyciągałam ubrania z walizki i wkładałam do
wielkiej szafy, która stała po lewej stronie pokoju. Kiedy dotarłam do dna,
wyciągnęłam swoją broń. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zastanawiałam się,
gdzie to wszystko schować. Raczej pokoju przeszukiwać mi nie będą, ale na
widoku przecież tego nie zostawię. Wybór padł na tradycyjny sposób. Wzięłam
pudełko po butach, zawinęłam w chustkę i wsunęłam pod dwuosobowe łóżko. Póki
nie znajdę lepszej kryjówki, ta musi wystarczyć. Chwilę później schodziłam do
kuchni. Zastałam tam kucharkę, która mieszała coś w garnku. To coś bardzo
ładnie pachniało. Mimowolnie uniosłam kąciki ust.
– Dzień
dobry – odezwałam się, aby zacząć w jakiś sposób rozmowę. Jeszcze nie
zapoznałam się z resztą służby – Jestem Emma. Dzisiaj zaczęłam tu pracę.
– O, dzień
dobry. – Posłała mi promienny uśmiech. Kobieta była po czterdziestce. Miała
kasztanowe włosy związane w koka, zapewne, żeby nie przeszkadzały w pracy.
Sprawiała wrażenie przyjaznej osoby. Od razu zrobiło mi się milej. Bałam się,
że reszta personelu będzie oschła.
– Mogę w
czymś pani pomóc? – spytałam łagodnym głosem.
– Mów mi
Samanta. – W odpowiedzi kiwnęłam głową. – Możesz pokroić kurczaka.
Kilka minut
później stałam przy jednej z szafek, a na desce miałam kawałek mięsa. Dobrze,
że czasami Elen uczyła mnie gotować. Przynajmniej mogę stwarzać pozory, że na
coś się tu przydam. Kuchnia była bardzo przestronna i jasna. Meble były białe z
brązowymi blatami. Na środku pomieszczenia znajdowała się wysepka. Właśnie przy
niej stałam. Za moimi plecami znajdowały się wielkie okna, które dawały światło
na całe pomieszczenie oraz wyjście na ogród. Przeszklone drzwi były otwarte,
więc czułam miły powiew letniego wiatru. W
pewnym momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Mój został w pokoju, więc
spojrzałam na Samantę. Wyciągnęła komórkę i posyłając mi uśmiech, wyszła na
dwór. Wróciłam do krojenia. Nagle poczułam czyjąś obecność. Spojrzałam za
siebie. Kobieta wciąż rozmawiała. Przeniosłam więc wzrok przed siebie. O framugę
drzwi opierał się Aiden, a na twarzy tradycyjnie miał ten głupkowaty uśmieszek.
Mimowolnie ścisnęłam mocniej nóż, co nie uszło jego uwadze.
– Chyba nie
chcesz mnie tym zabić? – Kiwnął głową na ostrze.
– Dźgnięcie
nożem jest mało oryginalne. Wymyślę dla ciebie coś lepszego.
– No tak,
ty wolisz usmażyć człowieka piorunem – zakpił.
–
Przynajmniej ze mną ludzie rozmawiają z własnej woli. Nie muszę ich do tego
zmuszać. – Praktycznie już na niego warknęłam. Muszę zacząć kontrolować moje
nerwy.
– Spokojnie,
Żarówka, bo mi prąd w domu wyłączysz.
– Nie mów
do mnie żarówka. – Podniosłam wzrok. W tym momencie żałowałam, że nie potrafię
nim zabijać. To zabawne przezwisko wymyślił, gdy siedząc w gabinecie dyrektora
obozu, zdenerwowałam się tak, że rozwaliłam gościowi żarówkę w lampce. Aiden
był tego świadkiem.
– Imię Emma
jakoś do ciebie nie pasuje – stwierdził, podchodząc do mnie bliżej. Usiadł na
jednym z wysokich stołków.
– To niech
zacznie.
Jasne, że nie
pasuje. W końcu to nie było moje prawdziwe imię. Ta misja to nie był pierwszy
raz, kiedy przybrałam tożsamość Emmy Adams. Ostatni raz był na feralnym obozie.
Tata wolał, żeby nikt nie skojarzył tego, że jestem córką zarządcy Orionu.
Zaczął zwracać na to uwagę po śmierci mamy. Zbyt wiele osób chciało się pozbyć
całej rodziny Edgarów.
Ciekawy rozdział, podoba mi się ;3
OdpowiedzUsuńPolubiłam Aidena ^^
Całe szczęście, że nasza Vanessa przybrała to imię już na obozie, bo gdyby on znał jej prawdziwe nazwisko... byłoby źle. xd
W każdym razie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Życzę dużo weny ^^
Może nie zdarzyło się nic konkretnego, ale zdecydowanie jest tutaj zapowiedź kłopotów :D Oj tak, Aiden jeszcze dużo krwi jej popsuje.
OdpowiedzUsuńA co do uwag: O ile dobrze rozumiem Aiden nazywa ją "żarówką", prawda? Jeśli jest to przezwisko to traktujemy to jako nazwę własną i piszemy z dużej litery :D
Życzę mnóstwo weny :D Żeby kolejny rozdział powstał jak najszybciej
Pozdrawiam
Kostka :D
A tak, racja. Jakoś nie zwróciłam na to uwagi. Dziękuję za pomoc :)
UsuńŚwietnie piszesz :) Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńŚwietne,czekam na kolejną część z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego hmm rozdziału. Podoba mi się. Ich relacja będzie zapewne trudna albo i może prosta? Zalezy jak na to spojrzeć, aczkolwiek jestem pewna, że polecą iskry ;)
OdpowiedzUsuńPS zapraszam i do siebie ;)
Heejj :* bardzo mi się podoba twój styl pisania i nie mogę się doczekać kiedy pojawi się coś nowego. Jakoś mam takie przeczucie ze Vanessa i ten cały Adiens.... Coś między nimi będzie :* jakbyś mogła dawaj mi znać o nowych rozdziałach u mnie na blogu :* pozdrawiam gorąco i życzę weny :* Jocelyn
OdpowiedzUsuńAiden * >.<
Usuń