– Przecież
tak nie można! – krzyknęłam, uderzając dłońmi o oparcie fotela. Nawet jeśli
spróbowaliby się do nas dostać, to dotarliby najdalej do drzwi centrum. Dalej
byśmy ich nie dopuścili.
–
Spokojnie. Jak na razie mam wszystko pod kontrolą – oznajmił z opanowaniem
tata. Podziwiałam go, że może o tym tak swobodnie rozmawiać. Sprawiał wrażenie,
jakby w ogóle się tym nie przejmował. Może już przeszedł przez ten etap. Teraz
pozostało działać, aby zapobiec wojnie. Żadna strona nie wyszłaby dobrze w
takiej sytuacji.
– Skoro
tak, to co ja mam z tym wszystkim wspólnego? – spytałam zdezorientowana.
– Już tłumaczę.
Musimy zebrać więcej informacji o założycielu Horologium. Mój informator,
niestety, się do tego nie nadaje. – Na twarzy taty pojawił się grymas
niezadowolenia.
– Jak przedostanę
się do ich oddziału? – W głowie zaczęłam już układać plan. Chciałam zacząć tę
misję jak najszybciej. W takich sprawach lepiej nie zwlekać.
– Nie
miałem na myśli oddziału. Zostaniesz wysłana do jego domu – mówiąc to, tata
patrzył prosto w moje oczy. Czekał na moją reakcję.
– To nie
przejdzie. Rozpozna mnie. – Energicznie kręciłam głową, podkreślając swoją
niezgodę. Nie podobała mi się wizja zdemaskowania przez naszego obecnie
największego wroga. Na razie jednak starałam się trzymać nerwy na wodzy.
– Nie wie
jak wyglądasz.
– Skąd
możesz to wiedzieć?! – Nie wytrzymałam. Krzyknęłam z wyraźnym oburzeniem. Nie
mogłam uwierzyć, że jest w stanie mnie tak narażać.
– Po prostu
wiem. – Wyraz twarzy Teda był obojętny. Jedynie stukał palcami o blat biurka,
sygnalizując swoje zniecierpliwienie. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.
Powoli docierał do mnie cały sens tego zadania.
– Jak
dostanę się do tego domu? – Wypowiedziałam pierwsze pytanie jakie przyszło mi w
tym momencie na myśl.
– Będziesz
w nim pracować. Jako służąca.
– Nie
zgadzam się. Nie będę za kimś latać i słuchać jego rozkazów. Rozkazywać to my,
ale nie nam.
– Nie
zachowuj się jak rozpieszczone dziecko. To jest twoje zadania, a ty masz je
wykonać. Taką masz pracę – oznajmił swoim władczym tonem. Używał go przeważnie
przy rozmowie z pracownikami, rzadko ze mną. Nie lubiłam, kiedy rozmawiał ze
mną w ten sposób. Po raz setny zaczęłam głęboko oddychać. Zapomniałam, że w tym
pomieszczeniu jest ktoś jeszcze. Przeniosłam wzrok na Matiasa w poszukiwaniu
jakiejkolwiek pomocy z jego strony. Przecież on też się na to nie zgadzał, a we
dwoje mogliśmy przekonać mojego ojca, że to naprawdę zły pomysł. Niestety,
mężczyzna nie odezwał się ani słowem, po prostu wyszedł. Świetnie. Wiedziałam,
że mogę na niego liczyć. U taty w biurze siedziałam jeszcze dwadzieścia minut,
aby dogadać wszelkie szczegóły.
To
pomieszczenie zawsze mnie przerażało. Przeważał tu kolor stali. Wszystko
wydawało się takie surowe. Na środku stało wielkie biurko, za którym znajdował
się typowy fotel prezesa. Nie było tu również okien. Gdyby nie dwie lampy na
suficie i jedna mała na biurku taty, panowałyby tu egipskie ciemności. Poza stołem
oraz dwoma fotelami stał regał z mnóstwem segregatorów i skórzana kanapa, z
której rzadko ktoś korzystał. Właściwie to nie wiem po co ona tam stała. Tylko
się kurzyła.
– Skoro mam
jedynie tam siedzieć i mu usługiwać, to po co zwiększona liczba treningów? Do
podawania herbaty nie potrzebuję większych zdolności bojowych – prychnęłam.
Byłam niesamowicie wkurzona na tatę i miałam zamiar mu to pokazać.
–
Zrezygnowałem jednak z nich. Nie ma już na to czasu. A teraz, jeżeli pozwolisz,
chciałbym wrócić do pracy, a ty idź się spakować. Zaczynasz od jutra.
Gdy
mężczyzna skończył mówić, wstałam bez słowa i wyszłam, ponownie trzaskając
drzwiami. Tym razem zrobiłam to specjalnie. Wokół mojego ciała pojawiło się pole
siłowe, z którego wydostawały się błyskawice. Reagowałam tak za każdym razem,
gdy coś bardzo mnie zdenerwowało. Tak, panowałam nad elektrycznością i w tej
chwili miałam zamiar to wykorzystać. Musiałam na czymś wyładować swoją złość.
Dlatego idąc ciągnącym się w nieskończoność korytarzem, po kolei rozwalałam
każdą lampę, która nade mną wisiała. Na podłodzie pozostawało setki kawałków
szkła, a w oddali słychać było jeszcze ciche bzyczenie uszkodzonej żarówki.
Widocznie jedna przetrwała. Z racji tego, że przebywałam obecnie pod ziemią, na
tym fragmencie panowała coraz większa ciemność. No cóż, nie moja wina, że
najważniejsza część Orionu znajduje się prawie na najniższym piętrze. Niżej
jest już tylko więzienie.
Jadąc windą
na szósty poziom, gdzie znajdował się mój pokój, rozmyślałam nad nową misją. Zaczynałam
rozumieć, dlaczego to akurat ja musze ją wykonać. Byłam jedną z niewielu,
którzy byli szkoleni do zdobywania informacji, poza tym jeśli by mnie złapali,
miałam największe szanse na ucieczkę. Weszłam do sypialni i spod łóżka
wyciągnęłam wielką walizkę oraz podobnej wielkości pudełko z moją ulubioną
bronią. Niestety, nie mogłam wziąć ze sobą za wiele, więc do skrytki pod dnem
walizki włożyłam pistolet ze specjalnymi nabojami, które blokowały Obdarowanym
używania ich mocy i dwa niewielkie sztylety łatwe do ukrycia pod ubiorem. Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi.
– Proszę. –
Odwróciłam się w stronę wejścia, aby zobaczyć kto zaszczycił mnie swoją
obecnością. To Matias. – Jestem zajęta.
– I zła na
mnie. – Czyżby ktoś miał wyrzuty sumienia? Nie, na pewno mi się tylko wydawało.
Wróciłam do pakowania się, więc stałam do mojego gościa tyłem.
– Po co
przyszedłeś? – Na chwilę przestałam upychać rzecz, aby zastanowić się, gdzie
włożyć moją ulubioną bluzkę. Miejsca miałam już coraz mniej. Zrezygnowana
odwróciłam się do Matiasa.
–
Przeprosić. – Mężczyzna posłał w moją stronę lekki uśmiech, który zapewne miał
mnie skłonić do ewentualnego przebaczenia. Okazywanie skruchy zdecydowanie
słabo mu wychodziło.
– Nie
musisz. Nie jestem zła. – Nie kłamałam. Byłam zła, ale na początku. Teraz już
wiem, że i tak byśmy nic nie wskórali. Na potwierdzenie moich słów wygięłam
usta w bladym uśmiechu. Chwilowo to jedyne na co było mnie stać. - Przecież
kłóciłeś się z nim zanim do was weszłam.
– No to
mogę spać spokojnie. Idę, żeby ci nie przeszkadzać. Pamiętaj tylko, żeby się ze
mną jutro pożegnać – mówiąc to, wystawił przed siebie palec wskazujący i
zmrużył lekko oczy. Przytaknęłam głową, po czym włożyłam kolejną bluzkę do
walizki. Musiałam wziąć ze sobą sporo rzeczy, bo przez dwa tygodnie nie będę
mogła tu przyjechać. Przez cały ten czas miałam mieszkać tam, na miejscu i,
jeśli zdobędę wystarczająco dużo informacji, zakończę współpracę. Wszystko już
było załatwione. Kolejne pukanie do drzwi. Ruch dzisiaj u mnie jak na dworcu.
– Otwarte.
– No
nareszcie cię znaleźliśmy. – Usłyszałam głos Noemi, a sekundę później
zobaczyłam kątem oka Olivera rzucającego się na moje łóżko. Chciałam go za to
udusić. Dopiero co je pościeliłam i wszystko idealnie ułożyłam. Może nie miałam
obsesji na punkcie czystości, ale chyba nikt nie lubi, jak jego praca idzie na
marne.
– Czy ty
nie potrafisz normalnie siadać? – Wzięłam poduszkę, po czym z poważną miną uderzyłam
nią chłopaka.
– Czy ty mi
musisz wiecznie coś robić? – Prychnął, zsuwając się z łóżka i poprawiając
włosy. Nic mu to jednak nie dało. Nadal każdy kosmyk był w inną stronę. Z Noemi
uważałyśmy, że dodaje mu to uroku. Chłopak jednak był przeciwnego zdania.
– Jakbyś
nie był takim idiotą, to bym nie musiała.
– Ta, ja
ciebie też kocham.
Przewróciłam
oczami, a następnie dołożyłam ostatnią już parę spodni do torby. Złapałam za
zamek i siadając na walizce, jakimś cudem ją zapięłam. Zdecydowanie muszę
poćwiczyć pakowanie się. Nie należy to raczej do moich mocnych stron.
– Dlaczego
się pakujesz? – spytała Noemi, która zdezorientowana ciągle przerzucała wzrok
ze mnie na walizkę i na odwrót. Kiedy mogłam w końcu w spokoju usiąść,
wytłumaczyłam im o co chodzi. Ominęłam wątek z napadem na nasz oddział. Nie
chciałam siać paniki, skoro to jeszcze niepotwierdzone informacje.
Przyjaciele
siedzieli u mnie dwie godziny. Z racji późnej pory jedyne co mogłam teraz
zrobić, to pójść spać, więc po szybkim prysznicu, położyłam się na moim dwuosobowym
łóżku, a następnie odpłynęłam w głęboki sen.
Rano obudziły mnie promienie słońca
przebijające się przez śnieżnobiałe zasłony sięgające do samej ziemi. Po
uprzednim przeciągnięciu się, położyłam stopy na zimnych panelach, przez co
poczułam dreszcz wędrujący po moim ciele. Podszedłszy do okna, otworzyłam je.
Podmuch letniego powietrza rozwiał moje włosy i wywołał uśmiech na twarzy.
Uwielbiałam taką pogodę. Nie za ciepło, nie za chłodno. Dopiero po chwili
przypomniałam sobie, co mnie dzisiaj czeka. Od razu mina zrzedła mi mina.
W Orionie
działał ten sam system co w moim domu, więc ubranie się zajęło mi kilka minut. Tym
razem były to szare, obcisłe jeansy z kilkoma przetarciami oraz ciemnozielona
bluza odrobinę na mnie za duża. Włosy związałam w luźny koński ogon, aby nie
przeszkadzały mi w posiłku. Po przygotowaniach zjechałam do jadalni, gdzie na
szczęście spotkałam swoich przyjaciół. Przydałby się jeszcze Matias, żebym nie
musiała go szukać po całym centrum. Obiecałam, że z nim również się pożegnam. Śniadanie
jak zawsze było pyszne. Kiedy skończyłam, przytuliłam Noemi i Olivera. Po
opuszczeniu przyjaciół ruszyłam w stronę pokoju. W samych drzwiach stołówki
wpadłam na trenera.
– Gdzie tak
pędzisz? – Spojrzał na mnie z rozbawieniem i ułożył dłonie na moich ramionach.
– Do
pokoju. Muszę się już zbierać – wyjaśniłam, zadzierając głowę do góry, tak by
utrzymać kontakt wzrokowy z mężczyzną. Był ode mnie o wiele wyższy.
– Uważaj
tam na siebie. Coś mi nie pasuje w całej tej sprawie. – Jego poważny ton zapalił
moją czerwoną lampkę. Obiecałam więc sobie zachować czujność.
– Jasne.
Zawsze na siebie uważam – stwierdziłam z szerokim uśmiechem.
– Do
zobaczenie za dwa tygodnie. – Rozczochrał mi włosy, a następnie wymijając mnie,
ruszył w stronę okienka, gdzie wydawano jedzenie. Czasami traktował mnie jak
dziecko. W takich momentach czułam się jakbym miała dwóch ojców. A propos,
właśnie ten prawdziwy szedł w moją stronę. Wyglądał na nieźle wkurzonego.
Lepiej się ewakuuję zanim mnie zobaczy.
– Vanesso,
ja cię widzę – oznajmił srogim tonem.
Cholera, a
było tak blisko. Zatrzymawszy się w połowie kroku, odwróciłam się na pięcie, a
na twarz przywołałam swój najlepszy uśmiech numer dwa.
– No co
tam, tatku? – Zawsze się tak do niego zwracałam, kiedy wiedziałam, że zaraz
zacznie mi prawić kazanie. Miałam nadzieję, że choć trochę go tym udobrucham.
– Możesz mi
wytłumaczyć, dlaczego na moim korytarzu wszystkie lampy są roztrzaskane w
drobny mak? – Jego ton był dziwnie spokojny. Brzmiał wtedy jeszcze bardziej
przerażająco niż gdyby krzyczał.
– Może
jakiś twój pracownik się wkurzył, że nie dałeś mu podwyżki.
– Koszt ich
naprawy obetnę ci z wypłaty.
– Nie ma
sprawy i tak dostanę drugą. Od dzisiaj zaczynam nową pracę, pamiętasz? – Poklepałam
go po ramieniu, po czym odwróciłam się i kontynuowałam drogę do pokoju.
Usłyszałam jedynie, jak tata mówi: „Kiedyś zwariuję z tą dziewczyną”.
Podjechałam żółto-czarną
taksówką pod wielką willę. Wolałabym zrobić to swoim czarnym mercedesem, ale to
mogłoby wzbudzić podejrzenia, bo skąd dziewiętnastoletnia sprzątaczka miałaby
pieniądze na takie auto? Dom naprawdę robił wrażenie. Na posesję wjeżdżało się
przez ogromną, metalową bramę ozdobioną wieloma ornamentami. Na środku podjazdu
stała fontanna przedstawiająca Hydrę. Z każdej z trzech głów leciała woda.
Wyglądało to dość przerażająco, ale w pewnym sensie pasowała do właściciela
tego przybytku. A właściwie do mojego wyobrażenia o nim. Cały dom był kremowy
oraz liczył dwa piętra. Na jasnym tle świetnie odznaczał się balkon, który miał
czarną, metalową poręcz i wisiał nad samym wejściem.
Kiedy
otrząsnęłam się z szoku, jaki wywarł na mnie ten widok, weszłam po trzech
stopniach, aby dojść do drzwi i nacisnęłam guzik. Usłyszałam donośny dzwonek.
Przez moment poczułam się jakbym stała przed domem jakiegoś hrabiego. Oby nie
okazał się Draculą. Drzwi otworzył mi średniego wzrostu mężczyzna z wieloma
oznakami starzenia się. Jego ciemne włosy stopniowo pokrywał już siwy kolor.
Brodę okalał gruby zarost. Przypominał mi Alexandra. Na szczęście, tak samo jak
szofer, sprawiał wrażenie przyjaznego. Poczułam dużą ulgę.
– W czym
mogę pomóc? – Do moich uszu dotarł zachrypnięty, męski głos. Jego właścicielem
był oczywiście kamerdyner.
– Nazywam
się Emma Adams. – Na czas tej misji dostałam nową tożsamość. – Ja w sprawie
pracy.
–
Czekaliśmy na panienkę. Proszę chwilę poczekać. Zaraz przyprowadzę pana Hansona.
W
odpowiedzi kiwnęłam jedynie głową. Kiedy straciłam mężczyznę z pola widzenia,
od razu zaczęłam oglądać wnętrze. Powoli wypuściłam z dłoni bagaż, który upadł
na krwistoczerwony dywan ciągnący się od drzwi aż po schodach na pierwsze
piętro. Ktoś się naoglądał za dużo gali z Hollywood. Nade mną wisiał
kryształowy żyrandol. Był tak przepełniony diamentami, że miałam wrażenie,
jakby lada moment miał na mnie spaść. Oczywiście ściany nie odstawały od reszty
wystroju. Na każdej wisiał przynajmniej jeden obraz w ozdobnej ramie. Od tego
przepychu zaczęło kręcić mi się głowie. Czułam się przytłoczona tym bogactwem.
Myślałam, że to mój dom wyróżnia się spośród innych. Nagle usłyszałam
chrząknięcie. Zaskoczona gwałtownie odwróciłam się w kierunku, z którego ono
dobiegło.
– Witam. –
Na ostatnim stopniu stał czterdziestokilkuletni mężczyzna z lekkim zarostem i kwadratowymi
okularami na nosie.
– Nazywam
się…
– Wiem, jak
się nazywasz – wtrącił brunet.
– Nie
przypominam sobie, żebym przechodziła z panem na „ty”. – Nie pozwolę sobie na
jakikolwiek brak szacunku wobec mojej osoby. To, że miałam u niego pracować
jako służąca, nie oznacza, że może mnie lekceważyć. Jeśli w jakiś sposób
obeszły go moje słowa, nie okazał tego. Jego twarz nadal nie wyrażała żadnych
emocji.
– Przejdźmy
do mojego gabinetu. Omówimy szczegóły współpracy. – Wskazał dłonią na pierwsze
piętro, po czym ruszył w górę schodów. Zszokowana i jednocześnie zdenerwowana
poszłam w ślady właściciela domu.
Po godzinie
siedziałam w moim tymczasowym pokoju, który znajdował się w części domu
specjalnie przeznaczonej dla służby. Szczęście, że nie wcisnęli mnie w żaden
obciachowy uniform. Bałam się, że skończę w czarnej sukience z białym
fartuszkiem i kołnierzykiem. To już byłoby za wiele. Założyłam na siebie więc
czarne dresy, które nie jedno przeżyły na treningach i zwykłą koszulkę na
krótki rękaw w tym samym kolorze. Lubiłam ubierać się na czarno, na co z kolei
narzekał mój tata. Uważał, że dziewczyna w moim wieku powinna ubierać się w
jasne i kolorowe rzeczy. To samo było z sukienkami, których wprost
nienawidziłam. Skierowałam się według instrukcji mojego nowego szefa do
kantorka, gdzie znalazłam mop i wiadro. Kiedy włączyłam sobie muzykę na
słuchawkach, byłam gotowa do pracy. Z korytarzem uporałam się dość szybko, więc
nadeszła kolej na pokoje. Z racji tego, że stałam do jednego z nich tyłem, przy
otwarciu pomogłam sobie łokciem, którym nacisnęłam klamkę. Następnie wciąż
nucąc pod nosem ulubioną piosenkę, wparowałam do pokoju. Nagle znieruchomiałam.
Super opowiadanie!! :D Już się nie mogę doczekać co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńTo jest CUDOWNE :) Kiedy przewidujesz następny rozdział? Bo już się nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jeszcze nic nie planowałam, więc nie mogę podać dokładnej daty.
UsuńNo to jestem. Dziękuję za zostawienie komentarza i reklamy Twojego bloga u mnie. Wciągnęła mnie ta historia. Cieszę się, że mam do czynienia z czymś całkiem nowym, bo zazwyczaj są to albo opowiadania na podstawie Igrzysk, albo Niezgodnej, a tutaj jest coś Twojego. Przynajmniej tak myślę :)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie następnych rozdziałach, z chęcią będę czytać Twoje opowiadanie.
Pozdrawiam xx
Przeczytałam całe i naprawdę jestem ciekawa co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńAle czy Vanessa nie postąpiła pochopnie odzywając się w ten sposób do pracodawcy, tym bardziej, że robi tam pod przykrywką?
Chociaż z drugiej strony mam wrażenie, że on i tak wie z kim ma do czynienia.
Życzę powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów i proszę informuj mnie w komentarzach na moim blogu o kolejnych rozdziałach :) Przy okazji też możesz poczytać:
http://kostkapisze.blogspot.com/
Pozdrawiam
Kostka
Możliwe. Jednak w takich sytuacjach wychodzi jej cięty języczek. Kiedy kierują ją emocje, zdarza się jej nie panować nad słownictwem, co zdążyłaś pewnie zauważyć przy rozmowach z ojcem. A może jednak nie wie? To się dopiero okaże :)
UsuńDziękuję bardzo i oczywiście będę cię informować, a na bloga chętnie wpadnę.
Również pozdrawiam.
Dopiero zaczełam czytać to opowiadanie i jest naprawde super :))
OdpowiedzUsuńWeszłam tu głównie z racji tego, że uwielbiałam twoje poprzednie opowiadanie i wiedziałam, że to też przypadnie mi do gustu. Nie myliłam się :)) Opowiadanie bardzo mi się podoba zwłasza, że to moje klimaty, w sensie główni bohaterzy, którzy są jakimiś aniołami, wamporami czy tak jak w tym przypadku mają jalieś moce.
Jeśli się nie myle w tym opowiadaniu też wystąpi motyw miłosny, prawda ?
W sumie to z początku myślałam, że bd to ten ładny chłopak co został zatrzymany przez Vanesse, ale teraz obstawiam syna jej szefa :) Ciekawie się zapowiada :D Czekam z nievierpliwością na ciąg dalszy, życzę weny, dużo komentarzy i czasu na pisanie rozdziałów :3
Nie wkleiłam komentarza nie w tym rozdziale co trzeba dlatego tamten usunełam :)
Wkleiłam*
UsuńMiło mi, że mam wierną czytelniczkę. Po takich komentarzach od razu lepiej się pisze :) Będzie, ale z pewnością nie będzie to wątek główny, tak jak w poprzednim opowiadanie, no i nie będzie przeważał, ale o tym przekonasz się w między czasie. Dziękuję bardzo za miłe słowa.
UsuńPozdrawiam :)
Coraz bardziej lubię Vanessę jako główną bohaterkę ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jej styl bycia i stosunki do innych osób. Niepokoi mnie coś ten pan Hanson. ALE jak można przerywać rozdział w takim momencie?!?!?! Chcę wiedzieć co dalej. Kiedy nowa notka?
Tego nie wie nikt, ale chyba jutro, ewentualnie w weekend, będę coś skrobać :)
UsuńJak widać przybyłam również do Ciebie. Hm, ogólnie rzecz biorąc podoba mi się zarys tej historii. Aczkolwiek nie zbyt dobrze jest kiedy piszesz dużo dialogów bez opisów. Musisz pisać więcej opisów. Sama nie jestem zwolenniczką długich i wyczerpujących opisów, ba, sama ich nie potrafię pisać, ale coś napisać trzeba. Takie jest moje zdanie. Aczkolwiek bardzo podoba mi się rozdział. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLecę z tymi rozdziałami jak burza u Ciebie :) Oficjalnie zostałam stałą czytelniczką. Amen. Będziesz musiała znosić moje długie komentarze. Lubię się rozpisywać, a nie walnąć ogólnikowy komentarz, taki jak ten pierwszy :) Masz wtedy pewność że czytelnik przeczytał rozdział, i jest w miarę zorientowany o co chodzi. :) Hm... znam motyw jakichś tam agentów, czy kogoś tam pracujących zwykle jako sprzątacze, zwykle pod przykrywką, właśnie po to aby zrobić potem wywiad. Zapewne spytasz skąd? Nie nie. Tym razem nie z żadnego opowiadania, ale z serialu... Malanowski i partnerzy! Bez kitu mi się to przypomniało! Powiem szczerze że Vanessa czasami ma cięty język w stosunku do swojego ojca, ale ma też poczucie humoru. Potrafi znaleźć ciętą ripostę. Na przykład wzmianka o drugiej wypłacie mnie rozwaliła totalnie. To naprawdę było dobre! Te tatuś! Twoja córa naprawdę myśli, a ty tego nie zauważasz? Ten gościu naprawdę może wiedzieć jak ona wygląda! Przecież to wróg, a wrogowie mają lepszy sprzęt! Co to za problem, rozpoznać dziewuchę z wrogiego oddziału? Żaden, a ty jej nawet peruki nie pozwoliłeś założyć! No i weź tu pracuj z ojcem! Ja też nienawidzę sukienek! Pszypadeg? Nie sondze. Zwykle u takich zamożnych i pysznych ludzi jak pan Hanson, panują surowe zasady których należy przestrzegać, bo inaczej wyleci się z roboty. (patrz: Malanowski i partnerzy) A ona sobie elegancko ze słuchawkami w uszach. Ja wyobrażałam ją sobie w fikuśnym stroju francuskiej pokojówki, tak dla dodania pikanterii, ale nie w dresach! Idę do następnego.
OdpowiedzUsuńTak, jest arogancka. Nie dało się zrobić głównej bohaterki przyjaźniejszej dla czytelnika? Pomogłoby, gdybyśmy mogli się z nią utożsamiać.
OdpowiedzUsuńTen szef MUSIAŁ ją zatrudnić? Ktoś mu kazał? Po takiej odzywce normalnie by drzwi pokazał.
OdpowiedzUsuń